Reklama

Piwo na Oktoberfeście będzie znowu droższe

Cena za litr piwa na Oktoberfeście w Monachium będzie rekordowo wysoka i może sięgnąć nawet 12 euro. Powodem takiego skoku są wyższe koszty bezpieczeństwa.

Jeszcze w zeszłym roku Szef Oktoberfestu, Josef Schmid chciał ustalenia górnej granicy ceny za kufel piwa, która obowiązywałaby przez trzy lata. Miało to być maksymalnie 10,70 euro. Jednak rada miejska Monachium nie poparła pomysłu. W 2018 roku Schmid musiał więc ogłosić największą podwyżkę od lat. Winne temu są coraz wyższe koszty bezpieczeństwa. Pieniądze, które miasto ściąga od właścicieli lokalów, ci pobierają od klientów.

Na tegorocznym Oktoberfeście ceny będą wysokie także z powodu zeszłorocznego deficytu, który miasto musi nadrobić. W 2017 roku szacowano bowiem, że święto piwa przyniesie w sumie aż 240 mln euro zysku. Kwotę później zmniejszono do 170 mln euro, lecz mimo wszystko końcowy wynik sięgnął jedynie 122 mln euro. Straty mają zostać więc nadrobione w przeciągu kolejnych czterech lat. Schmid zaproponował wzrost czynszu dzierżawnego określanego na podstawie obrotu, który wynosił w 2017 roku 5,1% w małych namiotach do 6,1%, w dużych namiotach czynsz wzrósłby zaś do 7,8%.

Właściciele namiotów na Oktoberfeście uważają, że taka podwyżka, zaledwie rok po zamianie stałych opłat na zmienny czynsz dzierżawny, jest mocno przesadzona. „Dla niektórych właścicieli ta zmiana oznaczała w zeszłym roku podwojenie cen, a teraz niespełna rok później, grozi im kolejna, prawie 60% podwyżka” stwierdził rzecznik właścicieli namiotów, Peter Inselkammer cytowany przez Süddeutsche Zeitung. W takiej sytuacji podwyżka cen piw jest więc nieunikniona. Właściciele lokali jeszcze nie ustalili dokładnych cenników, lecz litr złotego trunku będzie prawdopodobnie kosztował między 11,50, a 12,00 euro. Także inne napoje oraz potrawy będą znacznie droższe.

Niezadowolenie wywołują także coraz wyższe koszty bezpieczeństwa, na które właściciele nie mają jakiegokolwiek wpływu. Doszło nawet do sytuacji, w której ochroniarze firmy Securitas pracujący poza namiotami zarabiają więcej, niż ci, którzy dbają o bezpieczeństwo wewnątrz lokali. Ci pierwsi zatrudnieni są bowiem przez miasto, podczas gdy ci drudzy przez gospodarzy namiotów. Powodem takiej różnicy ma być personel, który bardzo często pochodzi spoza okolicy, przez co potrzebuje zakwaterowania, jak i wyżywienia. Właściciele lokali proponowali podział na kilka mniejszych firm, zamiast zatrudniania jednej wielkiej, lecz jeśli wszystko ma pójść sprawnie, wymagana do tego jest jednak jedna firma. Kolejnym powodem ogromnego niezadowolenia właścicieli namiotów jest także fakt, że to oni jako jedyni muszą płacić więcej. Właściciele bud jarmarcznych oraz karuzeli płacą bowiem ciągle stałą opłatę za miejsce, która nie jest zależna od wysokości obrotu.

Źródło: sueddeutsche.de