Coraz więcej obowiązków, wzmożone tempo pracy spowodowane brakiem personelu, stres, brak podwyżek za doskonalenie zawodowe, niezapłacone nadgodziny – praca w branży gastronomicznej nie rysuje się niestety różowo. Biorąc pod uwagę niskie średnie wynagrodzenie za godzinę – 14 euro w porównaniu do 22 euro w branży usługowej, sytuacja jeszcze się pogarsza. Nie zanosi się jednak na jej poprawę, bowiem wynagrodzenia w hotelach i restauracjach maleją od dekady.
Jednocześnie to właśnie ta branża odnotowuje duże zapotrzebowanie na pracowników. Liczba wolnych miejsc pracy sięgnęła 40 000 – czyli jest niemal dwukrotnie wyższa niż 10 lat temu.
Związek branżowy Dehoga zgadza się, że wciąż brakuje pracowników, ale nie upatruje powodu w niskich wynagrodzeniach, ponieważ te w porównaniu do lat poprzednich wyraźnie wzrosły. Związkowcy podkreślają też, że pracownicy mogą liczyć na atrakcyjne dodatki za pracę wieczorami oraz w weekendy, a także na napiwki. Opowieści pracowników są jednak zupełnie inne – wiele z nich skarży się na większą presję w pracy spowodowaną mniejszą ilością personelu. Bardzo często mało kto chce pracować za 1800 euro brutto miesięcznie bez dodatku urlopowego i świątecznego. Częstą praktyką pracodawców jest zwalnianie wieloletnich pracowników, którym przysługują wyższe zarobki, i zatrudnianie na ich miejsce obcokrajowców na czas nieokreślony.
Rząd odnotował jednak zatrważające zmiany w strukturze pracowników branży gastronomicznej, które nastąpiły w przeciągu ostatnich 10 lat. Liczba zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin sięgnęła miliona, co członkowie Dehoga tłumaczą wprowadzeniem minijob oraz kryzysem finansowym. Pełnych etatów zaczyna być coraz mniej.
Problemy z zarobkami zaczynają się już u osób kształcących się w zawodzie. Te mogą liczyć na 750 euro wynagrodzenia miesięcznie, czyli 120 euro poniżej średniej.
Czy głównym winowajcą takiego stanu rzeczy są tylko pracodawcy? Niekoniecznie, zważywszy na silną konkurencyjność w branży i fakt, że klient chce w restauracji czy hotelu płacić możliwie jak najmniej.
Źródło: sueddeutsche.de