Przewodniczący Federalnego Zrzeszenia Niemieckich Pracodawców (BDA), Ingo Kramer zachęca związki zawodowe do reformy zbiorowych układów pracy. Kramer chce by przedsiębiorstwa miały większą swobodę działania. W praktyce oznaczało by to, że wszystko, o co związki zawodowe walczyły przez lata, zostałoby zmienione lub zniesione. „Musimy zbudować system ponadzakładowych zbiorowych układów pracy modułowo. Przedsiębiorstwa muszą mieć szansę na korzystanie z pojedynczych części składowych i dopasowanie zbiorowych układów pracy do własnej sytuacji”, tłumaczy Kramer. Wymagania dla dwóch firm z tej samej branży mogą być bowiem bardzo różne.
Sam postulat dotyczący zmian nie został jednak dobrze przyjęty przez związki zawodowe. Sprzeciw wyraziły praktycznie wszystkie organizacje w kraju. Guido Zeitler, przewodniczący związku Nahrung-Genuss-Gaststätten (NGG) podkreśla, że obecny system ponadzakładowytch zbiorowych układów pracy pozostawia wystarczającą swobodę działania dla przedsiębiorstw, jak przykładowo w temacie czasu pracy. Z kolei przewodniczący związku zawodowego Ver.di, Frank Werneke tłumaczy, że zbiorowe układy pracy są ważne dla wzrastającego wynagrodzenia, czasu pracy i prawa pracowników do urlopu. Także Federacja Niemieckich Związków Zawodowych (DGB) krytykuje propozycję Kramera.
Obowiązek wypłacania wynagrodzenia według zbiorowego układu pracy obowiązuje w Niemczech już od wielu lat. Podczas gdy w 1998 roku aż 76% pracowników na zachodzie i 63% pracowników na wschodzie kraju było zatrudnionych na podstawie tzw. Tarifvertrag, w 2018 roku liczba ta spadła do 56% na zachodzie i 45% na wschodzie Niemiec. W tym samym roku aż 73% przedsiębiorstw nie zawarło zbiorowego układu pracy ze związkami zawodowymi. Jeszcze w 1998 roku jedynie 50% firm nie podpisało Tarifvertrag.
Źródło: bild