Tegoroczne plony właścicieli winnic nie wypadły pomyślnie głównie ze względu na zimny kwiecień. 1,8 mln. hektolitrów wina może być ostatecznym wynikiem tego roku – to znacznie poniżej rocznej średniej krajowej, która wynosi 2,4 mln. hektolitrów. Źle prezentuje się sytuacja w Burgenlandzie, gdzie zbiory okazały się o połowę mniejsze. Gorzej było tylko w Styrii, w której straty wynoszą trzy czwarte. Zła pogoda przyczyniła się również do rozpowszechnienia szkodników, co zmusiło właścicieli winnic do oprysków. Z racji faktu, że producenci wina bio mogą używać ich tylko w ograniczonej ilości, ich zbiory ucierpiały znacznie bardziej.
Tymczasem wino z Austrii pozostaje produktem niszowym – jego popularność poza granicami kraju nie jest duża. O ile konsumenci potrafią wyobrazić sobie coś pod nazwami kalifornijskich trunków, austriackie niewiele im mówią. Nadal rekordzistą pod względem importu wina z kraju nad Dunajem pozostają Niemcy, choć zainteresowanie austriackimi produktami rośnie także w Chinach. Tam wiele ludzi jest gotowych zapłacić za dobre wino wysoką cenę.
Po skandalu dotyczącym dosładzania wina glikolem dietylenowym, który na szczęście nie wywołał szkód na zdrowiu, zaufanie do austriackich win gwałtownie spadło. Przemysł musiał zatem rozpocząć zupełnie od nowa, stawiając na jakość, a nie ilość. Stąd też cel austriackich producentów, aby umocnić swoją pozycję pośród sprzedawców trunków z wyższej półki cenowej.
Ceny win z Austrii powoli rosną, podobnie jak uzyskiwane z ich sprzedaży dochody. W 2006 roku średnia cena za litr wina przeznaczonego na eksport wynosiła 1,58 euro. W 2010 za litr trunku należało zapłacić 1,98 euro. Obecnie ceny sięgają trzech euro. W 2006 regionalni właścicieli winiarni uzyskali z eksportu 82 mln. euro. Na dzień dzisiejszy ich wpływy przekraczają 140 mln. euro.
Źródło: Kurier