Mieszkaniec Dolnej Austrii, 29-letni Markus F., mówi otwarcie, że odkąd przeszedł na zasiłek dla bezrobotnych wiedzie mu się znacznie lepiej niż wtedy, gdy pracował. Jego zdaniem w Austrii brakuje wszelkiej motywacji do podjęcia pracy – „byłby głupi, gdybym to zrobił”.
To mocne słowa, choć fakty mówią same za siebie. Markus F., rzeźnik z zawodu, pracował jako grabarz. Jednak przed dwoma laty odstawił w kąt swoje ambicje pracy w wymiarze 40 godzin tygodniowo. „Wcześnie pracowałem jak wół, by na koniec miesiąca otrzymać ok. 1 100 euro. Dzisiaj pracuję od czasu do czasu i mam więcej pieniędzy niż wcześniej.” Wszystko ma jednak swoją cenę – koniec z urlopem, koniec z zakupami poza supermarketami. Za to jednak wsparcie wyjątkowe Urzędu Pracy w wysokości 800 euro, 270 euro dodatku do czynszu, 415 euro wypłaty jako pracownik w niepełnym wymiarze godzin i kilka setek euro za prace dorywcze. Dodatkowo Markus F. nie musi opłacać abonamentu radiowo-telewizyjnego ani dopłacać do leków wydawanych na receptę.
Markus F., będący ojcem trojga dzieci, musi jednak co jakiś czas wstawić się do Urzędu Pracy lub przedstawić się niektórym przedsiębiorstwom, które – jak twierdzi – i tak nie chcą go zatrudnić, bo wolą tanich pracowników sezonowych.
Żona Markusa F. dostała pracę, w której zarabiała 1 200 euro miesięcznie. Szybko jednak z niej zrezygnowała, ponieważ przez jej zarobki obcięto by rodzinie dodatek do czynszu.
Źródło: Heute