1 kwietnia aż 2,1 mln osób pracujących w Niemczech znajdowało się na zwolnieniu lekarskim ze względu na niezdolność do pracy. To o 840 tys. powyżej średniej. „Ilość chorych była o 6,5% wyższa niż średnia miesiąca kwietnia w latach 1998-2019, która wynosiła 3,9%” – stwierdził Timo Wollmershäuser z instytutu IFO.
Pozostaje więc pytanie, skąd tak wysoki wzrost? Ilość osób zakażonych koronawirusem nie tłumaczy tak dużego wzrostu. Bardzo możliwe jednak, że wiele osób nie chcąc się zarazić, po prostu poszło do lekarza po L4. Od 20 marca było to szczególnie łatwe, ponieważ zaświadczenie lekarskie o niezdolności do pracy (Arbeitsunfähigkeitsbescheinigung) było wystawianie przez lekarza telefonicznie.
Wollmershäuser przypuszcza, że wiele osób skorzystało z L4 jednak nie tylko ze względu na strach, a raczej z powodów finansowych. Osoby otrzymujące zasiłek chorobowy, mogą liczyć bowiem na o wiele wyższą sumę niż w przypadku Kurzarbeitergeld.
Kurzarbeitergeld wynosi dla osób nieposiadających dzieci 60% straconej pensji netto. Kto zarabia więc 2500 euro netto, otrzyma 1500 euro Kurzarbeitergeld. Z kolei zasiłek chorobowy przez pierwsze 6 tygodni jest wypłacny przez pracodawcę i wynosi 100% pensji zatrudnionego. Różnica jest więc ogromna. Po 6 tygodniach, od 43 dnia kalendarzowego choroby zasiłek wypłaca nie pracodawca, a kasa chorych. Także ta kwota jest znacząco wyższa niż Kurzarbeitergeld. Jest ustalana na podstawie regularnej pensji i wynosi 70-90% wynagrodzenia brutto. Chory może otrzymać maksymalnie 109,38 euro. Przy zarobkach o wysokości 2500 euro netto miesięcznie, chory otrzyma 1979,40 euro.
Należy jednak podkreślić, że nie są to oficjalne dane, a jedynie przypuszczenia.
Źródło: focus