Tegoroczna runda rokowań płacowych w branży metalurgicznej może w końcu przynieść oczekiwane przez związki zawodowe efekty. W roku poprzednim pracodawcy nie chcieli brać w niej udziału ze względu na „absurdalne żądanie” jakim w ich mniemaniu były podwyżki płac rzędu 3%. Teraz obie strony siadają do rozmów bez konkretnych żądań płacowych.
Powodem takiego stanu rzeczu jest najwyższy od lat wzrost gospodarczy i pełne książki zleceń pracodawców. Stopa wzrostu inflacji wzrosła od końca 2016 roku o ponad 2%. Powodem jest także rozwój branży. Produkcję przemysłową w Austrii w pierwszym półroczu 2017 roku wyceniono na 18,3 miliardów euro, a ilość zamówień zwiększyła się aż o 14,2%.
Christian Knill ze związku zawodowego PROGE podkreśla jednak, że jednostkowe koszty pracy były w tym roku wyraźnie wyższe od ich średniej wartości w Unii Europejskiej, USA czy Japonii. Problemem jest też czas pracy, pracodawcy żądają bowiem podniesienia górnej granicy dziennych i tygodniowych godzin w przypadku dużej ilości zamówień. Te mają zostać wyrównane do normalnego 38 tygodniowego tygodnia w okresach mniejszego natłoku pracy. Pracodawcy, którzy wywalczyli w roku poprzednim elastyczny model pracy, chcą wcielić go także na poziomie zakładowym. Na to nie zgodzą się jednak związki zawodowe, które zamiast tego proponują dodatkowe dni urlopowe. Oznacza to, że zatrudnieni będą mogli wymieniać owe nadgodziny na dni wolne.
Czy i kiedy obie strony dojdą do porozumienia – nie wiadomo. Pracownikom nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na rozwój wypadków.
Źródło: Kurier