Rzemieślnicza produkcja na niewielką skalę zyskuje coraz więcej zwolenników. Potrzeba różnorodności i wyjątkowości pośród klientów jest ogromna – przekonali się o tym już drobni producenci piwa czy kawy. Teraz pora na czekoladę. Mimo że półki sklepowe wprost uginają się pod jej ciężarem, a klienci mogą wybierać pośród różnych smaków i dodatków, można wyczarować z tego produktu coś więcej. Dowodzi temu między innymi mieszkaniec Bazylei – Fabian Rehmann.
Nowy trend skupia się na produktach typu „Bean to Bar”, co oznacza, że producenci zakupują ziarna kakaowca bezpośrednio u plantatorów i następnie sami przerabiają je na tabliczki czekolady.
Fabian Rehmann jest z wykształcenia cukiernikiem. Wraz z kolegą otworzył przed laty swój własny biznes. Producent jest przekonany, że „czekolada ma jeszcze więcej do zaoferowania niż to, co znajdujemy na sklepowych półkach”. Produkty dużych firm odznaczają się co prawda dobrą jakością – przyznaje Rehmann, jednak względem smakowym są „śmiertelnie nudne”, ponieważ smak czekolady zostaje ujednolicony tak, aby smakował jak największej grupie klientów.
Tajemnica oryginalności tkwi w używaniu małej ilości ziaren kakaowca, które pochodzą z jednego źródła. Dzięki temu czekolada zachowuje swój niepowtarzalny smak, choć Rehmann zdaje sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie on do gustu. Jak na razie klienci są zachwyceni – wielu przyznaje, że nie spodziewało się, że czekolada może tak smakować.
W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych ilość drobnych firm produkujących ten słodki specjał w Szwajcarii jest niewielka. Z pewnością wpływa na to trudność produkcyjna, która zniechęca przedsiębiorców. Kolejnym problemem jest dystrybucja, dlatego też czekolada „Bean to Bar” pozostanie na razie produktem niszowym. Czekoladowi giganci mogą zatem (na razie) spać spokojnie.
Źródło: 20min