W British Airways trzeba płacić od połowy stycznia nawet za herbatę. Istnieje możliwość poproszenia o gorącą wodę, ale kto by nosił ze sobą kubek i torebkę herbaty? Brytyjskie linie lotnicze nie są jednak osamotnione w swoich praktykach – opłaty wprowadziły w klasie ekonomicznej na razie na krótkich trasach także SAS, Iberia, Icelandair czy Air Berlin, a inne koncerny już rozważają taką możliwość. Okazuje się, że nad takim rozwiązaniem rozmyśla także Swiss. Skąd ten pomysł, skoro mowa o linii lotniczej z wyższej półki?
Odpowiedź jest prosta – oszczędności. Jak donosi specjalista finansowy Swiss, dochody koncernu spadły w zeszłym roku o 7,9 procent. Tendencję spadkową obserwuje się już od kilka lat, a poprawy niestety nie widać. Do tego chodzi droższa cena paliwa i stabilny frank, który sprawia, że Szwajcaria wciąż pozostaje drogim celem podróży. Dodajmy do finalnego rozrachunku jeszcze konkurencję i wtedy już nikogo nie dziwi, że Swiss szuka oszczędności.
Jedną z możliwości jest ograniczenie usług pokładowych. Te stanowią jedynie ok. dwa procent wydatków linii lotniczych, ale biorąc pod uwagę niewielkie marże w branży lotniczej, każdy zaoszczędzony grosz – a raczej centym – jest cenny. Jak na razie Swiss bada sytuację i obserwuje. Odpowiedzialny za ofertę pokładową Markus Binkert nie wyklucza przeprowadzenia próby pilotażowej w koncernie Lufthansy, aby sprawdzić skutki takiej decyzji i maksymalnie ją zoptymalizować. Blinkert tłumaczy na własnym przykładzie, że wolałby mieć bogaty wybór za opłatą, niż otrzymywać coś, na co wcale nie ma ochoty.
Dla menadżera Swiss jedna kwestia pozostaje pewna – „musimy być lepsi niż Ryanair. Dlatego najprawdopodobniej wciąż będziemy oferować mały poczęstunek, ale na pewno nie w takim wymiarze, jak obecnie.” Całkiem możliwe, że zamiast kanapek i Coli, pasażerowie otrzymają w przyszłości tylko szwajcarskiego Bretzeli i szklankę wody.
Źródło: tagesanzeiger.ch