Choć liczba zachorowań na koronawirusa jest znacznie niższa, niż jeszcze kilka miesięcy temu, urlop za granicą wiąże się z przedłożeniem paszportu covidowego lub zaświadczenia o zaszczepieniu, bądź ozdrowieniu albo negatywnym wyniku testu.
Problemem okazują się ceny testów typu PCR, które w Szwajcarii są częściowo droższe niż sam lot do ciepłych krajów. Z drugiej strony w Konfederacji spada zainteresowanie szczepieniami. Swoją szansę dostrzegli przestępcy i jak informuje NZZ am Sonntag skrzętnie z niej korzystają.
Z pomocą komunikatora Telegram oraz Darknetu są sprzedawane podrobione certyfikaty covidowe. Sprawą już zajęła się zuryska prokuratura.
Co ciekawe, łatwość, z jaką można uzyskać podrobiony certyfikat, jest porażająca. Udowodnili to dziennikarze gazety Neue Zürcher Zeitung. Wystarczyło przystąpienie do stosownej grupy, by w ciągu kilku godzin uzyskać dokument. Ile to kosztuje? 220 CHF.
Jak to możliwe? NZZ twierdzi, że w grze musi być osoba ze stosowną autoryzacją, prawdopodobnie medyk lub lekarz. Czy certyfikat byłby faktycznie ważny i uznany przy kontroli? Nie wiadomo. Dziennikarz udający zainteresowanego zrezygnował bowiem z interesu.
Warto w tym kontekście wspomnieć, że karze pozbawienia wolności za fałszowanie dokumentów podlega nie tylko fałszerz, ale i osoba posługująca się podrobionym dokumentem. Ostatecznie może się okazać, że za 220 CHF można sobie zafundować… 5-letni pobyt w więzieniu. Mało lukratywny interes.
Źródło: NZZ