Udział w wyborach jest raczej traktowany w kategorii żartu. Partia startuje bowiem z hasłem „Nie bójmy się pić”, a jednym z punktów programu ma być likwidacja akcyzy. Miłośnicy piwa wychodzą z założenia, że do utrzymania stabilnego społeczeństwa z wieloletnią perspektywą funkcjonowania, każdy musi otwarcie okazywać podstawowe wartości konsumpcji piwa. Założycielem i liderem partii jest Marco Pogo, austriacka gwiazda rocka z zespołu Turbobier.
„Z z demokratyczno-politycznej perspektywy, niezwykle kontrowersyjnym jest fakt, że w przeszłości wypływały historie o pijanych i nieudolnych politykach. Ewidentnie potrzeba tu profesjonalistów z partii BPÖ” – komentował lider partii na łamach OE24.at
Aby wziąć udział w wyborach małe partie muszą uzyskać poparcie minimum 3 obecnych posłów. Jeżeli nie spełniają tego warunku, mają do drugiego sierpnia czas, aby uzbierać podpisy na deklaracjach poparcia. Próg to 2600 podpisów. Partia z optymizmem podchodzi do tego wymogu mimo, że godziny pracy austriackich urzędów powiatowych nie zachęcają piwoszy do wypełniania deklaracji. „W zależności od tego jak potoczy się kampania, wejdziemy do parlamentu z 5,2% lub z 1,5 promila” – podsumowuje Marco Pogo z BPÖ.
Warto wspomnieć, że w Polsce w przeszłości w wyborach również wystartowała partia wielbicieli złotego trunku. Polskiej Partii Przyjaciół Piwa udało się zyskać potrzebne poparcie i wprowadzić do sejmu 16 posłów. Czy Marco Pogo oraz BPÖ podążą tym śladem? Przekonamy się na jesień!
Foto: Facebook