Na początek trzeba powiedzieć jasno, nie może być mowy o żadnym apelu do obywateli jak podały niektóre media. Chodzi o dopasowanie przepisów i o to by zadbać o mieszkańców kraju. Rząd Federalny Niemiec przygotowuje się w ten sposób na nowe zagrożenia oraz możliwe kryzysy.
Czego obawiają się Niemcy?
Jako możliwe zagrożenia są wymienione sytuacje w których dostęp do surowców zostaje ograniczony. Chodzi m.in. o brak wody pitnej, brak dostępu do jedzenia. Sprawa rozbija się o potencjalne ataki militarne i cybernetyczne, zamachy terrorystyczne, niszczenie kluczowej infrastruktury komunikacyjnej i energetycznej. Innymi słowy sytuacji w których obywatele nie mogą opuścić swoich domów a szpitale muszą przyjąć sporą liczbę rannych. Warto zaznaczyć, że dzieje się tak również w przypadku klęsk żywiołowych.
Mówiąc o konkretnych zagrożeniach Niemcy i odpowiednie resorty przygotowują się na wypadek ataków chemicznych, biologicznych, radiologicznych, nuklearnych oraz użycia broni masowego rażenia lub broni konwencjonalnej a także zniszczenia elektrowni oraz wodociągów.
Czy pomysł gromadzenia zapasów jest nowy?
Okazuje się, że nie. Rząd już od dłuższego czasu zaleca na wypadek kryzysu gromadzenie zapasów potrzebnych do przeżycia dwóch tygodni. Federalny Urząd Ochrony Ludności i Zarządzania Kryzysowego (BBK) już wcześniej publikował jakie zapasy należy gromadzić np. 28 litrów napojów, 4,9 kg produktów zbożowych czy 5,6 kg warzyw na osobę i 14 dni. Z kolei Federalne Ministerstwo ds. Wyżywienia i Rolnictwa udostępniło na łamach swojej strony nawet specjalny kalkulator, pozwalający na dokładne określenie zapasów dla gospodarstwa domowego z określoną liczbą osób (tzw. Vorratskalkulator). Rezerwy artykułów spożywczych gromadzi w ogromnych ilościach dla swoich obywateli również państwo. Chodzi o owoce strączkowe, ryż, skondensowane mleko czy zboże.
Dlaczego teraz?
Obowiązująca koncepcja ochrony ludności cywilnej z 1995 roku po prostu jest przestarzała. Scenariusze skąd może nadejść potencjalne zagrożenie na przestrzeni ostatnich 21 lat diametralnie się zmieniły. Zmieniła się również struktura i zasoby przeznaczone do ochrony ludności cywilnej. Rosnąca podatność nowoczesnej infrastruktury na zamachy oraz postępujące uzależnienie od surowców otwiera nowe możliwości ataków – czytamy w rządowym uzasadnieniu.
Co jeszcze zakłada nowa koncepcja rządu?
Rządzący chcą przeprowadzenia szeregu analiz mających na celu sprawdzenie, czy obywatele są wystarczająco dobrze chronieni przed potencjalnymi atakami oraz stopień w jakim można im zapewnić dostęp do surowców. Nie można również zapominać, że w przypadku potencjalnego zagrożenia należy zadbać o utrzymanie struktur rządzących oraz o wsparciu sił zbrojnych i ich zdolności obronnej. Wiąże się z tym pomysł ponownego wprowadzenia obowiązku służby wojskowej.
Co na to politycy?
Zanim minister ds. wewnętrznych Thomas de Maizière wspólnie z Prezydentem Urzędu ds. Ochrony Ludności i Zarządzania Kryzysowego Christophem Ungerem przedstawili założenia koncepcji, opozycja grzmiała mówiąc o panikarstwie, nieodpowiedzialności oraz sianiu niepokoju pośród obywateli. Rząd na zarzuty odpowiedział krótko – przezorny zawsze zabezpieczony.
Komentarze w sieci
W dobie mediów społecznościowych nie obyło się również bez komentarzy w sieci. Pod hasztagami #hamsterkäufe #hamsterkaeufe oraz #hamstern internauci wyśmiewają się z nowej koncepcji gabinetu Angeli Merkel (niem. Hamstern – chomikować, gromadzić zapasy – przyp.red.).