W minionej, przedostatniej kolejce spotkań Bayer 04 zmierzył się na wyjeździe z niepewnym jeszcze pozostania w 1. Bundeslidze VfL Bochum i zgodnie z planem zwyciężył – aż 5-0. Dzięki temu „Aptekarze” do 50 przedłużyli serię meczów bez porażki, licząc wszystkie rozgrywki, w których występuje. Mecz od początku nie układał się po myśli miejscowych, którzy już od 15. min musieli radzić sobie w dziesiątkę, bo czerwoną kartkę otrzymał prawy defensor VfL – Passlack. Od tego momentu Leverkusen mocniej przycisnęło i w 41. min, po akcji Arthura, Schick wysunął „Farmaceutów” na prowadzenie 1-0. Natomiast w 45+2. min Boniface z rzutu karnego za faul na Telli podwyższył na 2-0. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, goście nadal byli w natarciu i regularnie stwarzali okazje do zdobycia kolejnych goli. Efekt? W 76. min team Xabiego Alonso zdobył 3. gola, którego po dośrodkowaniu Hofmanna głową strzelił Adli, a w 86. min było już 4-0, bo podanie Adliego ma gola zamienił Stanisić. Nie był to jednak koniec upokorzenia gospodarzy, bo w 90+3. min Grimaldo (asysta Stanisić) ustalił wynik zawodów na 5-0. Oznacza to, że Bochum do końca sezonu musi drżeć o ligowy byt.
Bayern broni pozycji wicelidera
Do domowego pojedynku z VfL Wolfsburg Bayern München przystąpił nie tylko w nowym stroju, który będzie prezentował w przyszłym sezonie, ale też w dość eksperymentalnym składzie. Pomimo tego już od 4. min prowadził 1-0, a gola po zagraniu Daviesa zdobył debiutujący w monachijskim zespole 19-letni Zvonarek (zadebiutował w tym meczu także jego kolega klubowy, 18-letni Asp-Jensen). W 13. min było już 2-0, ale tym razem dzięki akcji starych znajomych – zagrywał Müller, a do siatki „Wilków” piłkę skierował Goretzka. Po tym trafieniu wróżono Wolfsburgowi klęskę, ale tak się nie stało. Bayern niemal stanął w miejscu, przestał atakować. Mecz się wyrównał, ale goście nie zaczęli specjalnie zagrażać bramce FCB. Można było odnieść wrażenie, że nie chcą drażnić rywala. W efekcie więcej bramek nie zobaczyliśmy i Bawarczycy na kolejkę przed końcem sezonu w niemieckiej ekstraklasie obronili pozycję wicelidera tabeli, ale mają tylko 2 oczka więcej od trzeciego VfB Stuttgart. Wolfsburg z kolei przegrał pierwszy ligowy mecz po serii trzech zwycięstw. Jednocześnie od 18 pojedynków czeka na pokonanie FCB. Ostatni raz ekipie z miasta Volkswagena sztuka ta udała się 30 stycznia 2015 r. (wygrana 4-1).
44 minuty wystarczyły, aby TSG 1899 rozstrzygnęło w Darmstadt spotkanie na swoją korzyść, bo schodziło na przerwę, prowadząc 5-0! Goście od pierwszego gwizdka arbitra przystąpili do ataku, co po raz pierwszy podpisali zdobyciem gola już po 120 sek. gry, kiedy do miejscowej siatki piłkę skierował Bebou (asysta Grillitsch). 4 minuty później było 2-0 dla „Hoffe”, a gola na swoim koncie zapisał Beier, puentując zagranie Kadeřábka. Pomimo dwubramkowej przewagi goście nie zwolnili. Nadal parli do przodu. Dzięki temu w pierwszej połowie zdobyli jeszcze 3 gole. W 22. min, po podaniu Grillitscha i uderzeniu Kadeřábka, team z Sinsheim wygrywał 3-0. W 26. min było już 4-0, bo centrę Kramaricia na gola strzałem głową przekuł Kabak, a w 44. min za sprawą akcji Bebou do miejscowej bramki futbolówkę skierował Beier, ustalając wynik pierwszej odsłony na 5-0. Sześć minut po zmianie stron Hoffenheim zdobyło 6. bramkę, którą po zagraniu Kramaricia w swoim CV zapisał Bebou i, jak się okazało, ustalił wynik spotkania na 6-0 i do czterech przedłużył serię bez porażki z „Liliowymi” w meczach o punkty 1. Bundesligi. SVD z kolei poniósł 22. porażkę w tym sezonie i trzecią z rzędu – stracił w nich 10 bramek, nie zdobywając żadnej.
VfB chce wicemistrzostwa
Kolejny komplet punktów w walce o wicemistrzostwo Niemiec wywalczył VfB Stuttgart, który w minionej serii wygrał w Augsburgu 1-0. Goście przez całe spotkanie zdecydowanie przeważali, ale pomimo dużej przewagi do przerwy nie zdołali jej podpisać golem. Jednak już 180 sek. po zmianie stron stuttgartczycy umieścili piłkę w siatce FCA. Uczynił to Guirassy po podaniu Milloty. Po objęciu prowadzenia duma Szwabii z jeszcze większą pasją nacierała i raz po raz stawała przed szansą zdobycia kolejnych bramek, ale zawodziła skuteczność. Na szczęście dla VfB defensywa ekipy znad Neckaru grała bezbłędnie, dzięki czemu dopisała do swojego konta 22. zwycięstwo w bieżącym sezonie. Do tego do pięciu (w tym cztery zwycięstwa) przedłużyła serię bez ligowej porażki z augsburczykami, którzy przegrali już czwarte ligowe spotkanie z rzędu.
Dwa punkty stracił natomiast czwarty w tabeli RB Leipzig. Saksończycy nieoczekiwanie tylko zremisowali u siebie z niżej notowanym Werderem 1-1. Pierwsza odsłona upłynęła pod dyktando gospodarzy, którzy w ofensywie bardzo zawodzili, nie mając pomysłu na rozmontowanie szczelnej defensywy gości. Do tego w 35. min, po zagraniu Valjkovicia, pomocnik miejscowych Seiwald umieścił piłkę w siatce swojej drużyny i bremeńczycy wygrywali 1-0. Po przerwie „Byki” wszelkimi sposobami dążyły do wyrównania i w 61. min sztuka ta udała im się, bo zagranie Simakana ma gola przekuł Sesko. W tym momencie sądzono, że kolejne trafienia dla RBL to tylko kwestia czasu. Tak się jednak nie stało, mecz się wyrównał, a wynik już się nie zmienił. Leipzig zatem do dziesięciu spotkań przedłużyło serię bez ligowej porażki, a team znad Wesery od czterech kolejek nie znalazł pogromcy, ale od ośmiu pojedynków w 1. Bundeslidze nie potrafi pokonać Saksończyków, ulegając w tym czasie sześciokrotnie.
Derby na remis
Podziałem oczek zakończyły się derby Badenii i Wirtembergii, w których SC Freiburg przed własną publicznością zremisował z 1. FC Heidenheim 1-1. Gospodarze byli stroną atakującą, będącą większą ilość czasu w posiadaniu piłki (56% gry) i częściej uderzającą na bramkę (20-8). Freiburczycy pierwsi też zyskali gola, którego po dośrodkowaniu Güntera strzałem głową zdobył Doan. Goście jednak cały czas byli w grze, czekali na swoją szansę skutecznej kontry i doczekali się. W 38. min, po akcji Dinkçi, Sessa wyrównał na 1-1. Po stracie gola freiburczycy rzucili się do natarcia, raz po raz byli bliscy ponownego objęcia prowadzenia, ale mieli fatalnie nastawione celowniki. Do tego nie sprzyjało im szczęście, jak w 61. min, kiedy po uderzeniu Grifo z 25 metrów piłka zatrzymała się na spojeniu słupka z poprzeczką bramki 1. FCH. Finalnie derbowa konfrontacja zakończyła się remisem, a team z Freiburga do czterech meczów przedłużył pasmo bez zwycięstwa, remisując w tym czasie trzykrotnie. Goście natomiast są od trzech spotkań niepokonani i w pierwszoligowych potyczkach z Freiburgiem również, bo pierwsze spotkanie tego sezonu pomiędzy tymi ekipami zakończyło się wygraną Heidenheim 3-2.
Wynikiem 1-1 zakończył się też mecz w Mönchengladbach, gdzie miejscowa Borussia podejmowała Eintracht Frankfurt. Początek pojedynku był udany dla gospodarzy, którzy odważnie natarli i w 9. min objęli prowadzenie, kiedy akcję Scally’ego na gola zamienił Hack. Strata bramki podziałała na gości motywująco, zaczęli zdecydowanie nacierać i w 35. min, po podaniu Ekitike, Dina Ebimbe wyrównał na 1-1. Od tego momentu do końca spotkania rosła przewaga „Orłów” i wydawało się, że zdołają przechylić szalę na swoją stronę. Tak się jednak nie stało i frankfurtczycy do trzech przedłużyli serię meczów bez zwycięstwa, ale… Punkt w Mönchengladbach niemal gwarantuje Eintrachtowi 6. miejsce na mecie sezonu i co za tym idzie – udział w kolejnej edycji europejskich pucharów. Borussia też ma powody do zadowolenia, bo wywalczone oczko zapewnia jej pozostanie w 1. Bundeslidze na kolejny sezon, co stało się też dzięki pomocy 1. FC Köln, które pokonało 1. FC Union Berlin 3-2. Należy jednak dodać, że „Źrebaki” są bez ligowej wygranej od pięciu kolejek, a Frankfurtu nie potrafią ograć od sześciu pojedynków.
Köln jeszcze nie zdegradowane
W minionej kolejce nie poznaliśmy drugiego obok SV Darmstadt 98 spadkowicza z niemieckiej ekstraklasy, po pierwszej połowie meczu z 1. FC Union Berlin było nim 1. FC Köln, które do szatni schodziło, przegrywając 1-2. Goście odważnie weszli w mecz, zdecydowanie zaatakowali i w 15. min prowadzili 1-0 , bo dośrodkowanie Trimmela na gola uderzeniem głową zamienił Knoche. Zachęceni prowadzeniem berlińczycy nadal atakowali i 4 minuty później prowadzili już 2-0, bo celnym strzałem z rzutu karnego popisał się Volland. Po stracie tego gola obudzili się kolończycy, którzy zaczęli groźnie atakować i spychać przyjezdnych do defensywy. Dzięki temu tuż przed przerwą zdobyli kontaktowego gola, którego z rzutu karnego za faul na Hübersie strzelił Kainz. Po zmianie stron rósł napór kolończyków, którzy raz za razem marnowali okazje bramkowe, ale goście też mieli swoje okazje. Między innymi w 67. min, kiedy gospodarzy uratował słupek. Jednak w 87. min miejscowym udało się doprowadzić do remisu 2-2, bo centrę Utha na gola strzałem głową przekuł St. Tigges. Trafienie to oznaczało bardzo gorące ostatnie minuty dla obu teamów. Przede wszystkim dla 1. FC Union, dla którego remis w Köln był bardzo wartościowy, a miejscowym niewiele dawał. Dlatego „Kozły” nadal bombardowały bramkę stołecznej ekipy i w 3. min doliczonego czasu (90+3.) Downs głową (asysta Maina) wysunął 1. FC Köln na prowadzenie 3-2. Jak się okazało, zapewnił ekipie znad Renu komplet punktów i nadzieję, że w ostatniej serii spotkań rzutem na taśmę wywalczy szansę na pozostanie w niemieckiej ekstraklasie! Dla kolończyków jest to pierwsza wgrana od czterech kolejek, a berlińczycy do siedmiu meczów przedłużyli serię bez wygranej i są nad przepaścią. 1. FC Union Berlin spadł bowiem na 16. miejsce w tabeli, które na koniec sezonu oznacza baraże o utrzymanie się w 1. Bundeslidze z 3. zespołem na mecie rozgrywek 2.Bundesligi – czyli z Fortuną Düsseldorf, ale… 1. FC Union ma tylko 3 oczka więcej od 17. Köln, a zatem może jeszcze spaść na 17. lokatę, która oznacza bezpośrednią degradację. Należy jednak dodać, że w ostatniej serii berlińczycy mogą również wskoczyć o miejsce wyżej i zapewnić sobie pierwszoligowy byt, jednak w ostatniej kolejce muszą koniecznie wygrać i liczyć na potknięcia bezpośrednich konkurentów.
W minionej serii spotkań pozycję barażową (16. lokata) opuściło 1. FSV Mainz 05, które wygrało u siebie z finalistą Ligi Mistrzów – Borussią Dortmund 3-0. Goście podeszli do tego meczu w rezerwowym składzie, bez 10 zawodników, którzy kilka dni wcześniej wyeliminowali w Paryżu z Ligi Mistrzów tamtejsze PSG. Mimo to BVB było faworytem, ale gospodarze nie przestraszyli się ekipy Edina Terzicia, na którą rzucili się od pierwszych sekund gry i już w 7. min gości uratowała poprzeczka po strzale Amiriego. Minutę później po raz drugi Borussii dopisało szczęście, tym razem po uderzeniu Widmera. Jak się okazało, do trzech razy sztuka, bo w 12. min, po akcji Widmera, Barreiro zmieścił piłkę w siatce Dortmundu i miejscowi objęli prowadzenie 1-0. W 19. min było już 2-0 po uderzeniu Lee, który 4 minuty później podwyższył na 3-0 (asysta Barreiro). Od tego momentu Moguncja zaczęła się koncentrować na defensywie, a goście atakowali, ale bez pasji i wiary w odwrócenie losów pojedynku. Przede wszystkim zaś bez chęci, bo w 1. Bundeslidze mają zapewnione 5. miejsce na mecie sezonu i start w kolejnej edycji Ligi Mistrzów, a do tego są i byli przed tym meczem bez szans na wywalczenie medalu bieżącego sezonu. Mainz z kolei pierwszy raz od siedmiu spotkań w 1. Bundeslidze pokonało BVB i do ośmiu meczów przedłużyło serię bez ligowej porażki. Dzięki temu wskoczyło na bezpieczną pozycję w tabeli, ale nie jest jeszcze pewne pozostania w ekstraklasie – to wyjaśni ostatnia seria spotkań sezonu 2023/2024.