Oszczędny płaci dwa razy?

Dziennikarze wzięli pod lupę towary w tanich dyskontach. Szczere wyznanie

tedi, dyskont, ozdoby, tanie produkty, ozdoby
Foto: Facebook/@TEDi Polska
Rynek dyskontów non-food przeżywa boom. Jednak to, co tanie może bardzo szybko okazać się… kosztowne. Jakość trudno ocenić, a niemiłe niespodzianki zdarzają się często. Niemiecka stacja telewizyjna Sat.1 przeprowadziła kontrolę jakości i wyciągnęła od rzeczniczki TEDi wymowne wyznanie.

Dyskonty non-food rewolucjonizują niemiecki rynek swoim tanim asortymentem. Dlatego Sat.1 przyjrzała się dokładniej sklepom Action, TEDi i Woolworth i sprawdziła ich ogromną ofertę. Popyt na tanie towary nieustannie rośnie.

Sześć miliardów euro rocznych obrotów

Trzej najwięksi gracze osiągają dziś łącznie 6 miliardów euro rocznych obrotów dzięki niskim cenom, gigantycznemu wyborowi i stale zmieniającym się zachętom zakupowym, czyli promocjom. 

„Oni sprawiają, że w centrach miast znów dzieje się coś ciekawego”, cieszy się ekspert marketingu Matthias Niggehoff.

„Zasada jednego euro działa, bo jest prosta”

Zwłaszcza w czasach kryzysu i wysokiej inflacji klienci chętnie sięgają po tanie towary. Ekspertka ds. handlu Theresa Schleicher mówi na przykład o TEDi: „Zasada jednego euro działa, bo jest tak prosta”. Efekt? Nowy gracz Action otworzył w Niemczech już 600 filii i zatrudnia 15.000 pracowników.

W Woolworth w 800 sklepach pracuje 12.200 osób, a TEDi prowadzi aż 2000 filii z 20.000 pracowników. Wszystkie trzy sieci rosną w podobnym tempie, jednak stosują nieco odmienne strategie. 

Woolworth chce uchodzić za nowoczesny dyskont, TEDi stawia na bardzo szeroką ofertę, a Action obiecuje najtańszy asortyment.

Action, TEDi i Woolworth – w tym chaosie jest metoda

Celem dyskontów jest sprzedawać jak najwięcej produktów, niezależnie od tego, czy klient naprawdę potrzebuje czwartego wazonu, czy dziesiątej śniadaniówki. Pod tym względem te sieci niewiele różnią się od innych. Różnice widać dopiero w pomysłach.

Asortyment Woolworth i TEDi jest celowo nieuporządkowany i przeładowany, przez co klienci często czują się zagubieni. Testerzy Sat.1 potrzebowali aż 3,5 godziny, by skompletować dziesięć produktów z listy zakupów.

Ekspert Matthias Niggehoff tłumaczy: „Nie chodzi o to, żeby klient błyskawicznie znalazł potrzebne rzeczy”. Sklepy często stosują też tzw. przeszkadzacze. Przykładowo karton z papierem do pakowania nagle pojawia się na środku alejki. Strategia polega na tym, że klient zauważy towar, skoro musi go ominąć. 

Rzeczniczka TEDi Dana Hucke mówi: „Mówimy o poszukiwaniu skarbów”. Ma na myśli to, że klient w przepełnionych tysiącami artykułów sklepach natrafia na rzeczy, których się nie spodziewał. To z kolei wzbudza potrzeby, których wcześniej w ogóle nie odczuwał.

Tanie staje się bardzo drogie

„Tanio jest dla nas zbyt drogo”, tak brzmi często cytowane powiedzenie sprytnego konsumenta. Innymi słowy, cena nie powinna być jedynym kryterium. Równie ważne jest to, czy stosunek jakości do ceny faktycznie się opłaca.

Kto kupi tani produkt, który zepsuje się po krótkim użyciu, zapłaci podwójnie i dodatkowo wytworzy niepotrzebne odpady. Podczas gdy markowe produkty można w większości przypadków naprawić, tanie szybko trafiają do śmieci. Reguła brzmi: przy tanim towarze ktoś gdzieś oszczędził. Materiały często zawierają plastyfikatory, a nawet substancje toksyczne. Mechanizmy psują się błyskawicznie. Wykonanie jest słabe.

Wniosek? Najdroższy produkt to ten, który szybko przestaje działać. Rzecznik Woolworth Roland Rissel przyznaje: „Nie można oczekiwać, że każdy produkt będzie porównywalny ze specjalistycznymi artykułami”. Heiko Großner, dyrektor generalny Action na Niemcy, dodaje: „Dobrze, że otrzymujemy informacje zwrotne”.

„Te nożyce mnie denerwują”

Sat.1 sprawdziła także produkty z działu majsterkowania, m.in. wałki malarskie i nożyce ogrodowe. Wynik? Wałki malarskie dyskontów już po krótkim czasie gubią włókna, które zostają na świeżo pomalowanej ścianie. Szczególnie rozczarowują TEDi i Woolworth.

Także nożyce ogrodowe nie zdały egzaminu. Majsterkowiczka Valentina Pohle o produkcie TEDi powiedziała: „Te nożyce mnie denerwują. One działają przeciwko mnie”. Narzędzie Woolworth również „nie daje czystej krawędzi cięcia”.

Podobnie jest z artykułami imprezowymi, które mają przyciągać klientów. Papierowe talerzyki okazują się zbyt cienkie, balony pękają przedwcześnie z powodu słabej jakości, a słomki błyskawicznie miękną w napojach.

Prawdopodobnie wynika to z faktu, że większość towarów Action, TEDi i Woolworth powstaje w Azji. Schleicher zauważa, że te firmy kupują towary wszędzie tam, gdzie nie obowiązuje płaca minimalna i gdzie praca dzieci nie należy do rzadkości. Niggehoff dodaje: „Ludzie mają mniej pieniędzy. Dlatego zrównoważony rozwój przestaje być dla nich tak ważny”. Same przedsiębiorstwa podkreślają, że regularnie kontrolują swoich dostawców, ale wiedzą też, iż nie da się tego sprawdzić w pełni.

Klient niczym milioner

Równie trzeźwo jak kontrola jakości, a jednocześnie kwieciście, rzeczniczka TEDi, Dana Hucke, opisuje obietnicę zakupową w swoich sklepach. Każda filia TEDi ma „opowiadać jakąś historię”. Wizyta ma być „podróżą”, połączoną z „wyobraźnią pełną iluzji”. 

Klient powinien czuć się „jak milioner, który dostaje wszystko, co sobie wymarzy”. To faktycznie brzmi jak „iluzja”. W każdym razie przy zakupach warto uważać na jakość, ponieważ tanie towary mogą bardzo szybko okazać się drogie.

Źródło: Focus

Foto: Facebook/@TEDi Polska

Reklama
Udostępnij:
0 0 votes
Oceń artykuł
guest
0 komentarzy
najstarsze
Najnowsze Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Czy wobec trwającej epidemii niemiecki Finanzamt zmienił terminy dotyczące rozliczenia podatku z Niemiec? Na to i inne pytania związane z podatkami w Niemczech odpowiada Piotr Wietrzykowski z firmy Intertax24.

Czy do złożenia wniosku o Kindergeld jest potrzebny niemiecki numer PESEL? Dlaczego niektóre dokumenty dołączane

Przy okazji pytania nadesłanego przez Pana Adriana wyjaśniamy różnicę między niemieckim Steuernummer oraz Identifikationsnummer, radzimy

Zobacz również

Porady

W upalne dni produktywność i koncentracja w miejscu pracy, niezależnie od wykonywanego zawodu drastycznie spada. Czy to wystarczający powód, by

Europejskie firmy, które wysyłają pracowników do Szwajcarii, stosowały się w 2019 roku częściej do obowiązujących przepisów prawa pracy

Zobacz jeszcze to!
Reklama