W praktyce losy tego meczu zostały rozstrzygnięte już w pierwszej odsłonie, po której Bayern prowadził 3-1. W 5 minucie po zagraniu Mane, Gnabry wyprowadził team Juliana Nagelsmanna na prowadzenie, a w28 minucie było już 2-0. Tym razem futbolówkę do siatki Moguncji skierował Musiala puentując akcję Choupo-Motinga. 4 minuty później goście byli bliscy zdobycia kontaktowego gola, ale… Po uderzeniu Burkhardta, piłka wylądowała na poprzeczce miejscowej bramki, a po dobitce Lee wylądowała na słupku. W rewanżu miejscowi zdobyli 3-go gola. Tym razem celnym strzałem z rzutu karnego za faul na nim popisał się Mane. Od tego momentu monachijczycy zwolnili, co skończyło się dla nich w 45+4 minucie utratą gola. Najpierw Burkhardt egzekwował rzut karny dla Mainz, ale Ulreich obronił jego uderzenie, lecz przy dobitce Widmera (100 mecz w 1.Bundeslidze) był bez szans i pierwsza odsłona zakończyła się prowadzeniem FCB 3-1. Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się. Nadal w natarciu byli miejscowi, którzy od 58 minuty wygrywali już 4-1, bo dośrodkowanie Mane na gola uderzeniem głową zamienił Goretzka. Pomimo wyraźnego prowadzenia miejscowi nadal atakowali. Efekt? Od 79 minuty powadzili już 5-1, bo podanie Goreztki na bramkę zamienił 17-letni Tel. To był moment, w którym monachijczycy stracili czujność i szacunek do rywala, za co w 82 minucie zapłacili utratą drugiej bramki, którą dla 1.FSV strzelił Ingvartsen (asysta Burgzorg). Ostatnie słowo w tym pojedynku należało jednak do Bayernu. Konkretnie do Choup-Motinga, który w 86 minucie po zagraniu Comana ustalił wynik spotkania na 6-2 dla Bayernu, który licząc 1.Bundesligę, Ligę Mistrzów i Puchar Niemiec jest niepokonany od 9 spotkań. Mainz natomiast po serii 3 meczów bez przegranej musiało przełknąć gorycz porażki.
Wicemistrz też zwycięski
Podobnie jak mistrz kraju, komplet oczek do swojego konta dopisał też wicemistrz – Borussia Dortmund, która wygrała na trudnym terenie we Frankfurcie nad Menem z tamtejszym Eintrachtem. Strona atakującą w tym meczu byli miejscowi, którzy w posiadaniu piłki byli przez ponad 58 procent gry, oddając na bramkę BVB 20 strzałów przy zaledwie 7 teamu z Westfalii. Goście mieli jednak więcej szczęścia w sytuacjach podbramkowych. Tak, jak w 21 minucie, kiedy po akcji Malena, Brandt wyprowadził Borussie na prowadzenie 1-0. Od tego momentu miejscowi z jeszcze większą zawziętością atakowali bramkę przyjezdnych i jak się okazało potrzebowali 5 minut, aby doprowadzić do remisu 1-1. Dokładnie w 26 minucie, kiedy po podanie Kolo Muani, Kamada umieścił futbolówkę w siatce „żółto-czarnych”, a frankfurtczycy z jeszcze większym rozmachem zaczęli bombardować bramkę ekipy Edina Terzica. Mieli jednak pecha, bo poza zmarnowanymi sytuacjami, arbiter w 42 minucie nie podyktował dla „Orłów” rzutu karnego za faul Adeyemi na Lindstroemie. Ba, nawet nie użył VAR-u! Jakby tego było mało, to w 52 minucie moment nieuwagi w defensywie kosztował miejscowych utratę drugiego gola, którego po zagraniu Moukoko zdobył Bellingham. Frankfurtowi nie podcięło to skrzydeł, z jeszcze większą furią ruszyli na bramkę Dortmundu, ale golkiper BVB – Kobel bronił, jak w transie, dzięki czemu Borussia zainkasowała komplet oczek. Eintracht zatem po 4 zwycięstwach z rzędu licząc spotkania w 1.Bundeslidze, Lidze Mistrzów i w Pucharze Niemiec musiał pogodzić się z niepowodzeniem. BVB natomiast licząc wymienione wcześniej rozgrywki do 4 przedłużył serię bez porażki, wygrywając jednocześnie po raz 3 z rzędu mecz o punkty niemieckiej ekstraklasy z frankfurtczykami. Co ciekawe z 12 ostatnich spotkań w 1.Bundeslidze pomiędzy tymi zespołami Eintracht zwyciężył tylko raz.
Rytm odzyskuje inny faworyt bieżącego sezonu – RB Leipzig. Saksończycy po wygraniu w środku minionego tygodnia w Lidze Mistrzów 3-2 z Realem Madryt, w 12 kolejce niemieckiej ekstraklasy 2-0 pokonali u siebie Bayer 04 Leverkusen. Pierwsza odsłona nie zachwyciła. Oba teamy badały się, mając wobec siebie sporo respektu, przez co sporadycznie groźnie atakowały. Gospodarze jednak w tej części gry wykazali się 100 procentową skutecznością, bo wykorzystali w pierwszej połowie jedyną okazję do zdobycia gola. Mowa o 32 minucie, kiedy po dośrodkowaniu Szoboszolaia, Nkunku strzałem głową wyprowadził „Czerwone Byki” na prowadzenie 1-0. W drugiej odsłonie goście grali odważniej, ofensywniej, ale nie wiele z tego wynikało. Miejscowi z kolei koncentrowali się na defensywie i kontratakach. Po jednym z takich wypadów w 83 minucie zdobyli drugiego gola, którego autorem po akcji Haidary był Werner. W ten sposób ekipa z Leipzig licząc spotkania w 1.Bundeslidze, w Lidze Mistrzów i w Pucharze Niemiec nie znalazła pogromcy od 9 potyczek, wygrywając w tym czasie 7-krotnie. „Aptekarze” z kolei licząc potyczki w Lidze Mistrzów i w niemieckiej ekstraklasie od 5 meczów czekają na wygraną.
„Źrebaki” poległy w Berlinie
Pomimo znakomitej gry Bayernu, fotel lidera tabeli obroniła rewelacja z Berlina – 1. FC Union. „Żelaźni’ w minionej kolejce na własnym stadionie zmierzyli się z Borussia Moenchengladbach i wygrali 2-1. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gości. Stało się tak dzięki bramce zdobytej w 33 minucie strzałem głową przez Elvedi (asysta Stindla). 120 sekund później mogło być 2-0, ale Thuram minimalnie chybił. Po zmianie stron do pracy zabrali się gospodarze, którzy nieustannie parli do przodu o w 79 minucie wyrównali na 1-1. Gola dla stołecznej ekipy strzałem głową po dośrodkowaniu Diogo Leite strzelił Behrens. Trzy minut później ten sam zawodnik mógł wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie, ale minimalnie chybił. Z kolei w 87 minucie arbiter nie uznał dla miejscowych bramki zdobytej przez Trimmela. Mimo to berlińczycy zdołali przechylić szalę w swoją stronę. Konkretnie w 7 minucie doliczonego czasu gry (90+7), kiedy precyzyjnym dośrodkowaniem popisał się Leweling, a futbolówkę do siatki Borussii uderzeniem głową skierował Doekhi. Jest to 7 wygrana „Żelaznych” w 8 minionych spotkaniach licząc 1.Bundesligę, Ligę Mistrzów i Puchar Niemiec, a wśród ogranych przez 1. FC Union jest m.in. Borussia Dortmund! Nadreńczycy z kolei licząc potyczki w niemieckiej ekstraklasie i jedną w Pucharze Niemiec ponieśli 3 porażkę z rzędu. Do tego w meczu o ligowe punkty nie wygrali z berlińczykami od 5 potyczek, ulegając w 3 ostatnich.
Komplet oczek do swojego konta dopisała też inna rewelacja obecnego sezonu – SC Freiburg, który w minionej kolejce w Gelsenkirchen pokonał miejscowe FC Schalke 04 2-0. Badeńczycy od początku meczu wyraźnie przeważali, ale do przerwy swoją dominację podpisali tylko jedną bramką, którą tuż przed przerwą – w 45+1 minucie zdobył Grifo (asysta M. Eggestein). Po zmianie stron obraz gry nie uległ znaczącej zmianie, co za tym idzie, goście w 61 minucie podwyższyli na 2-0. Autorem tego gola znów był Grifo, który tym razem skutecznie egzekwował rzut karny za faul na Jeongu. Od tego momentu przyjezdni zwolnili, ale miejscowi, pomimo że mieli okazje do zdobycia choćby honorowej bramki tej sztuki nie dokonali. Freiburgczycy wygrali zatem z FC Schalke 04 – 4 ligowy mecz z rzędu i są z tym teamem niepokonani w niemieckiej ekstraklasie od 7 potyczek. Z kolei team z Zagłębia Ruhry uległ w 6-tym ligowy meczu z rzędu i pozostaje outsiderem tabeli.
Żarłoczne „Wilki”
Coraz solidniej prezentuje się VfL Wolfsburg, który do 5 przedłużył serię bez ligowej porażki. W 12 kolejce „Wilki” na własnym stadionie zasłużenie pokonały VfL Bochum 4-0. Pierwszego gola miejscowi zdobyli jednak dopiero w 28 minucie, kiedy centrę Arnolda na gola uderzeniem głową zamienił F. Nmecha. 7 minut później było już 2-0. Tym razem zagrywał Wimmer, a futbolówkę w siatce przyjezdnych umieścił Baku. Gospodarze widząc niemoc rywala nadal atakowali i po przerwie zdobyli jeszcze dwa gole. W 58 minucie po kolejnym dośrodkowaniu Arnolda, F. Nmecha strzałem głową podwyższył na 3-0, a wynik potyczki na 4-0 ustalił w 80 minucie Wind (asysta Paulo Otavio). Wolfsburg wygrał zatem z Bochum 3 z 4 ostatnich spotkań o punkty niemieckiej ekstraklasy i oddalił się od strefy spadkowej, a ekipa z Zagłębia Ruhry grzęźnie w dole tabeli.
W przeciwieństwie do Bochum swoją sytuację poprawił VfB Stuttgart, który przed własną publicznością pokonał FC Augsburg 2-1 i wydostał się ze strefy spadkowej. Łatwo jednak nie było. Goście z Bawarii wysoko zawiesili poprzeczkę, a do tego lepiej weszli w mecz, bo już od 4 minuty prowadzili 1-0. Gola po podaniu Jensena zdobył Niederlechner. Strata bramki zmotywowała miejscowych do odważnej nie kunktatorskiej gry, co w 15 minucie zaowocowało wyrównującym trafieniem dla VfB, które na swoim koncie po dośrodkowaniu Sosy, strzałem głową zapisał Guirassy. Bramka to dodała stuttgartczykom wiary w swoje umiejętności, stąd przewaga miejscowych rosła w oczach. Świadczy o tym fakt, że VfB w posiadaniu piłki było przez 62 procent gry, oddając w tym czasie na bramkę gości aż 29 strzałów przy 11 rywala. Skuteczność nie była jednak atutem gospodarzy. Do tego znakomite zawody rozgrywał bramkarz przyjezdnych – Koubek, któremu towarzyszyło też szczęście. Tak, jak w 86 minucie, kiedy po uderzeniu Pfeiffera piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki Augsburga. Na szczęście dla miejscowych w 90+1 minucie gry po akcji Tiago Tomasa, Anton strzelił zwycięskiego gola dla dumy Szwabii, która wygrała z augsburgczykami w 1.Bundesalidze 4 z 5 ostatnich pojedynków. Poza tym FCA od 4 kolejek czeka na wywalczenie kompletu oczek.
Fuellkrug uratował Werder
Tegoroczny beniaminek rozgrywek – Werder Bremen po dwóch ligowych porażkach z rzędu bez zdobytego gola, a do tego przegranej w Pucharze Niemiec w minionej kolejce przed własną publicznością pokonał Herthę BSC Berlin 1-0. Pierwsza odsłona tego spotkania była bardzo wyrównana, bo niemal na każdą groźną akcję gospodarzy, goście odpowiadali równie niebezpiecznie. Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się i wszystko wskazywało na to, że spotkanie to zakończy się bezbramkowym remisem. Tak się jednak nie stało za sprawą – Fuellkruga. Nowy reprezentant Niemiec w 85 minucie wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie Junga i strzałem głową zdobył zwycięską bramkę dla „zielono-białych”. Wygrana bremeńczyków nie jest specjalnym zaskoczeniem. Werder bowiem w potyczkach z Herthą BSC w niemieckiej ekstraklasie przegrał tylko raz w 16 minionych konfrontacjach przy 7 zwycięstwach.
Pomimo gry w mocno okrojonym składzie (kontuzje i kartki), a do tego tylko po 2-dniowym odpoczynku od meczu w Lidze Konferencji, 1. FC Koeln zdołało wywalczyć punkt. „Kozły” na własnym stadionie zremisowały z TSG 1899 Hoffenheim 1-1. Częściej w posiadaniu piłki byli goście (64% gry), ale konkretniejsi w ofensywie kolończycy, którzy oddali więcej strzałów na bramkę rywala (11-5). Dlatego wynik potyczki nie krzywdzi żadnej ze stron. Miejscowi rozpoczęli spotkanie od zdecydowanego natarcia i od 13 minucie po akcji Mainy, i trafieniu Kainza prowadzili 1-0. Przyjezdni skutecznie odpowiedzieli w 36 minucie, kiedy akcję Baumgartnera na gola zamienił Bruun Larsen. Jak się okazało ustalił wynik rywalizacji, choć oba zespoły miały wiele okazji do zmiany rezultatu. Efekt? 1.FC Koeln przerwało z TSG 1899 Hoffenheim serię 8 porażek w meczach o punkty 1.Bundesligi. Jednocześnie kolończycy do 12 przedłużyli serię bez wygranej z „Hoffe”. Ostatni raz pokonali team z Sinshiem – 12. kwietnia 2015 roku.
Dokumentacja kolejki:
Bremen – Hertha BSC 1-0 (0-0)
Muenchen – Mainz 05 6-2 (3-1)
Leipzig – Leverkusen 2-0 (1-0)
Wolfsburg – Bochum 4-0 (2-0)
Stuttgart – Augsburg 2-1 (1-1)
Frankfurt – Dortmund 1-2 (1-1)
Berlin – M’gladbach 2-1 (0-1)
Schalke 04 – Freiburg 0-2 (0-1)
Koeln – Hoffenheim 1-1 (1-1)
Tabela:
- Berlin 12 26 21-9
- Muenchen 12 25 38-10
- Freiburg 12 24 18-13
- Dortmund 12 22 20-15
- Frankfurt 12 20 25-20
- Leipzig 12 19 22-18
- Hoffenheim 12 18 18-13
- Bremen 12 18 21-18
- Mainz 05 12 18 18-19
- Koeln 12 17 20-23
- M’gladbach 12 16 20-19
- Wolfsburg 12 14 17-19
- Augsburg 12 14 15-21
- Hertha BSC 12 11 14-17
- Stuttgart 12 11 15-21
- Leverkusen 12 9 16-25
- Bochum 12 7 11-32
- Schalke 04 12 6 11-28
Program następnej kolejki:
M’gladbach – Stuttgart
Dortmund – Bochum
Mainz 05 – Wolfsburg
Hoffenheim – Leipzig
Augsburg – Frankfurt
Hertha BSC – Muenchen
Bremen – Schalke 04
Leverkusen – Berlin
Freiburg – Koeln