Szwajcaria i strajki? Jak dotąd rzadkość. W alpejskim kraju zaprzestanie pracy w związku z protestem było wręcz potępiane. W Szwajcarii na 1000 zatrudnionych przypada zaledwie jeden nieprzepracowany dzień w ciągu roku. Dla porównania we Francji są to 93 dni. Tam jednak strajki to już jednak w pewien sposób tradycja i część pracy.
Coś się zmieniło
W ostatnim czasie rośnie jednak liczba protestów i gróźb strajku. Piloci linii lotniczych Swiss grożą, że zaprzestają pracy wraz z końcem października. Z kolei 20 000 pracowników budowlanych zagłosowało za bojkotem na budowach. Warto również wspomnieć zeszłotygodniowy protest w Genewie, kiedy to strajkowała załoga miejskiego przedsiębiorstwa transportowego TPG, a w tym tygodniu taksówkarze. “Związki zawodowe nie unikają już tak strajków, jak to jeszcze miało miejsce w końcówce XX wieku”, wyjaśnia Christian Koller, historyk cytowany przez portal Blick.
Braki na rynku pracy zachęcają do strajkowania
Wcześniej zwykli strajkować pracownicy dużych koncernów oraz całe branże. Teraz protestują załogi nawet mniejszych firm. Strajki dotykają sklepów, czy firm kurierskich – czytamy na łamach portalu Blick.
Chęć do strajkowania potęguje sytuacja na rynku pracy. W wielu branżach firmy pilnie poszukują rąk do pracy, a jak twierdzi Koller, braki personalne tylko wzmacniają pozycję negocjacyjną pracowników.
Spokojne warunki do prowadzenia firmy atutem Szwajcarii
Mała liczba strajków jest jednym z powodów, dla których międzynarodowe firmy chętnie wybierają Szwajcarię na swoje siedziby, czy oddziały. “Mało strajków i zmotywowana załoga oznaczają bezpieczne planowanie. Niezakłócony przebieg pracy to do dziś jedna z najważniejszych wartości oraz ogromny atut na tle międzynarodowej konkurencji”, uważa Bernhard Ruetz, historyk gospodarki.
I choć rośnie liczba gróźb i samych strajków w Szwajcarii, alpejski kraj ciągle pod tym względem dystansuje konkurencję. Blick wylicza, że w USA dni z przestojami jest 9-krotnie, w Niemczech 18-krotnie, a we Francji 48-krotnie więcej.
Źródło: blick