Pomimo wieloletniego doświadczenia fryzjerzy mogą liczyć tylko na głodowe pensje. Według magazynu Ktipp po dziesięciu latach pracy fryzjer otrzymuje 3300 franków. Po odliczeniu czynszu i ubezpieczenia zdrowotnego na życie nie zostaje prawie nic.
Pracownica Gidot z 10-letnim doświadczeniem przyznaje, że ważną pomocą finansową są napiwki, chociaż te wynoszą zaledwie od 100 do 200 franków miesięcznie. Gdyby jednak osiągnęła ponad 9500 franków obrotu miesięcznie, otrzymałaby prowizję. Według byłej pracownicy jest to niemożliwe do osiągnięcia. Rzecznika Coiffure Suisse podkreśla jednak, że granica prowizji została ustalona wraz ze związkami zawodowymi oraz według niej wiele pracowników jest w stanie ten próg osiągnąć.
3 lata temu utworzono nową umowę taryfową dla branży fryzjerskiej, jednak zarobki nadal są za niskie. Ponadto niektórzy pracownicy zarabiają jeszcze mniej, niż przewiduje to umowa. Komisja odpowiedzialna za zapewnienie zgodności warunków pracy z umową taryfową przeprowadziła w 2020r. 400 losowych badań. Niestety 41% sprawdzonych salonów nie płaciła swoim pracownikom stawki minimalnej.
8000 franków kary
Kary umowne z reguły nie wynoszą więcej niż 8000 franków. W przypadku poważnych uchybień przedsiębiorstwo jest jeszcze raz kontrolowane.
Poza presją konkurencji, gdzie zarobki są niskie, głównym problemem w branży fryzjerskiej jest według związku zawodowego Unia fakt, że konsumenci niechętnie chcą płacić godną cenę za usługi. Również w opiece i handlu detalicznym zarobki są za małe, pomimo że obie branże uznano za kluczowe w dobie kryzysu.
Rzecznik związku zawodowego Unia przyznaje, że umowa taryfowa nie jest satysfakcjonująca, lecz Unia zgodziła się na nią, ponieważ warunki pracy i wynagrodzenia bez umowy byłyby znacznie gorsze. Dzięki tej umowie pracownicy mogą być pewni, że mają zapewnione minimalne standardy pracy.
Źródło: 20min