Uprawa konopi indyjskich w kraju ze stolicą w Wiedniu, służąca pozyskiwaniu środków uzależniających, jest zakazana. Jednak handel sadzonkami ciągle się rozwija. Do 80 headshopów sprzedających haszysz, sadzonki konopi i sprzęt do ich uprawiania można znaleźć w kraju. Austriacka Izba Gospodarcza nie jest w posiadaniu dokładnych danych, ponieważ sklepy nie są zrzeszone w jednej branży. Funkcjonują bowiem jako miejsca handlujące artykułami spożywczymi, tekstyliami lub jako kwiaciarnie.
Wyróżnia się dwa rodzaje takich sklepów. W Growshops sprzedaje się sadzonki konopi i wszystko co potrzebne do ich uprawy – od nawozu aż po lampy. W headshopach natomiast sprzedaje się sprzęt do ich konsumpcji.
Hanf&Hanf w Wiedniu jest jednym z sklepów, który specjalizuje się w obu kategoriach. Klientów wita się neonowym światłem i głośną muzyką trance, w środku unosi się woń nawozu. Na regałach leżą fajki, smakowe bibułki do papierosów jak i lampy czy nawozy. Drazen Kolundzija, kierownik sklepu, od 2003 roku sprzedaje także sadzonki konopi, które tutaj nazywane są roślinami ozdobnymi. Interes się rozkręca. W skali miesiąca produkuje się tu nawet do 50 tyś. roślin. Póki sadzonki nie kwitną można je w Austrii legalnie sprzedawać. Kwiaty konopi mają wysoki wskaźnik Tetrahydrokannabinolu (THC), substancja ta klasyfikuje się w tym kraju jako środek uzależniający.
Ogród jest częścią sklepu, który był już wielokrotnie powiększany. 22 pracowników opiekuje się 400 roślinami. Pracują oni przy świetle lamp neonowych i odcinają tak zwane klony od roślin-matek. W osobnym pomieszczeniu odcięte klony puszczają korzenie w małych szklarniach, a w kolejnych dorastają do sadzonek. Wykształcenia do tego zawodu nie ma. „Próbowaliśmy kiedyś zatrudnić prawdziwych ogrodników, Ci nie wiedzieli jednak co robić. O konopiach indyjskich nie uczą w szkole” wytłumaczył Kolundzija na łamach Der Standard.
Całkiem inaczej niż wiedeński sklep wygląda Growshop Botanic Matters w Graz, który jest duży i jasny. Próbuje się tu zmienić typowy wizerunek palacza, dlatego oferuje się tylko produkty do uprawy konopi a nie ich konsumowania. Rośliny z takimi nazwami jak Blueberry, Amnesia czy Trainwreck hodowane są oddzielnie. Eva Ecker-Eckhofen tłumaczy, że do kwitnięcia rośliny nie dochodzi. Uniemożliwienie tego jest bardzo łatwe. „Nasze konopie-matki naświetlane są przez dwadzieścia godzin dziennie”. Przez to rośliny nie są w stanie wyhodować kwiatów.
Klientela growshopów w ciągu ostatnich lat znacząco się zmieniła: co czwarty klient ma ponad sześćdziesiąt lat. „Nie są to jakieś podejrzane osoby, które sobie najczęściej wyobrażamy” mówi Ecker-Eckhofen. Także Toni Straka, członek zarządu Instytutu ds. Konopi Indyjskich, podziela to zdanie. „Dzisiejszy emeryt jest nowym klientem docelowym. Jeśli cokolwiek go boli, nikt nie może mu zabronić uprawiania roślin w ogródku”. Według Straki dziewięć na dziesięć osób kontaktujących się z Instytutem to ciężko chorzy ludzie chcący spróbować haszyszu. O uprawie do pozyskiwania marihuany nikt w sklepie nie chce nic wiedzieć. Co z sadzonkami konopi się dzieje – czy rośliny zakwitną czy nie – to sprawa wyłącznie kupujących.
Jednak raz lub dwa razy w miesiącu organizuje się spotkania, mające na celu zaznajomić kupców z informacjami tylko botanicznymi, czyli jaki nawóz się nadaje lub jaką wartość pH musi mieć ziemia. Hanf&Hanf musiał się już niejednokrotnie rozbudowywać, a w Botanic Matters także mówi się o ciągle rosnącym zysku. „W dzisiejszych czasach marihuana jest po prostu modna” tak Kolundzija tłumaczy to nagłe zainteresowanie konopiami. Także Ecker-Eckhofen jest tego zdania: „Temat ten cieszy się powodzeniem w społeczeństwie”. Konkurencji między sklepami jednak nie ma, według właścicieli rynek jest wystarczająco duży.
Według aktualnego sprawozdania Ministerstwa Zdrowia o narkotykach, 24% Austriaków w wieku 15-64 podało, że przynajmniej raz w życiu spróbowali haszyszu. Instytut ds. Konopi Indyjskich wychodzi jednak z założenia, że rocznie tylko w Wiedniu konsumuje się 45 ton narkotyku. Ecker-Eckhofen uważa, że jego legalizacja miałby pozytywne skutki. Droga do niej jest jednak jeszcze daleka, co spotyka się z niezrozumieniem ze strony instytutu. Straka krytykuje, że osoby zmagające się z bólem nie mają aktualnie legalnego dostępu do haszyszu. Wtóruje mu Kolundzija, który uważa, że pewne kwestie należałoby przedyskutować. Obawia się, że legalizacja w pierwszej linii doprowadziłaby do zdobycia licencji do uprawy marihuany przez apteki. Prawdziwa legalizacja byłaby możliwa dopiero gdy uprawa konopi i wina prawnie byłyby na tym samym poziomie, inaczej profitować będzie tylko przemysł farmaceutyczny.
Dla austriackich aptek interes ten już niedługo mógłby stać się zyskowny: dokładniej chodzi tu o nie mający działania psychoaktywnego, kannabidiol (CBD), który również pozyskiwany jest z konopi indyjskich. Póki co CBD nie został sklasyfikowany w Austrii jako środek uzależniający, przez co można go kupić w head- i growshopach jako suplement diety. Ministerstwo Zdrowia pracuje jednak nad modyfikacją ustawy o środkach psychoaktywnych, po której CBD kupić będzie można tylko w aptekach. Straka krytykuje, że osoby chore będą musiały liczyć się z znaczącym wzrostem cen. Nie jest on jednak odosobniony w swoim zdaniu bowiem ponad 10 tyś. osób popiera inicjatywę obywatelską, która ma zwolnić od kary osoby wykorzystujące ekstrakty i kwiaty konopi w celach medycznych.
Źródło: derstandard.at