Od kilku miesięcy trwa zacięty konflikt pomiędzy odwiecznymi konkurentami na rynku spożywczym – Aldi a Lidlem. W ramach promocji własnej sieci, oferowane są markowe produkty w promocyjnych cenach, jak i tworzone są reklamy, które najczęściej pokazują wyższość jednej sieci na drugą. W tej walce atakowany jest nie tylko Lidl i Aldi, dostaje się także innym markom. Uszczypliwości w stronę konkurencji nie szczędzi Lidli, który ucieka się do mniej lub bardziej zabawnych gier słownych: „Lidl lohnt sich. ALDI anderen sind teurer”, „Teurer wäre EDEKAdent” czy „So günstig, da dreht sich der PENNY zwei Mal um“. Oczywiście konkurencja nie czekała długo z odpowiedzią. Kilka dni później Aldi rozpoczął kampanię internetową pod tytułem „Erfinder von günstig”. A dyskont Netto należący do grupy Edeka reklamuje się tekstem „Du willst a Lidl bit more Auswahl? Dann geh doch zu Netto”.
Przyczyną tak dużej rywalizacji jest według eksperta ds, rynku handlowego, Matthiasa Quecka decyzja Aldi o wprowadzeniu większej ilości markowych artykułów do sortymentu. Sieć dyskontów jest bowiem pod dużą presją. Przez wiele lat marka była najlepszą i najtańszą marką w kategorii dyskontów. Od kilku lat Lidl depcze im po piętach, przez co walka o pierwsze miejsce wśród klientów cały czas przybiera na sile. Lidl nie chce też by Aldi oferował największą ilość markowych produktów i ciągle podkreśla, że celem sieci jest umocnienie pozycji marki w handlu artykułami spożywczymi jako pierwszy dyskont z produktami markowymi.
Co z cenami?
Lidl odpowiada na promocje Aldi jeszcze większymi obniżkami. Przykładowo 1,25 l butelka Coca Coli kosztuje w promocji w Aldi 79 centów. Lidl oferuje ją więc za 77 centów, przez co Aldi musiał pójść za przykładem konkurenta. Gdy Aldi Süd zapewniał klientom 20% zniżkę na pieczywo przy minimalnej wartości zakupów 40 euro, Lidl zaoferował 25% zniżki na pieczywo przy kupnie 5 produktów z tej kategorii. Swoista wojna handlowa może więc wyjść na dobre klientom, pod warunkiem, że ci trafią w odpowiednim czasie do sklepu, który oferuje wyższy rabat na dany produkt.
Quecks podkreśla jednak, że promocje ograniczają się tylko do produktów markowych. Największą część sortymentu tworzą z kolei ciągle marki własne sieci, które wcale nie są coraz tańsze, wręcz przeciwnie. Czy koniec końców konsumenci rzeczywiście coś mogą zaoszczędzić? Mocno wątpliwe. Tym bardziej, że ktoś za sfinansowanie kampanii reklamowej musi zapłacić.
Źródło: bild