Od samego początku było bardzo bezpiecznie – z doniesień prasy wynika, że ochroniarzy w granatowych strojach było tak wielu, iż mogło się wydawać, że stanowią osobną część pochodu strojów ludowych. Co do zapowiadanych kontroli przy wejściu – przebiegały bardzo sprawnie. Jedynym minusem okazali się ci ochroniarze, którzy nieco zbagatelizowali sprawę. Goście zastosowali się do zakazu wnoszenia plecaków. Zdarzały się jedynie pojedyncze przypadki – głównie turyści – którzy nie słyszeli o tej regulacji. Komunikaty nadawane w języku angielskim i włoskim zapewniły przekaz niezbędnych informacji.
Nie da się jednak ukryć, że ilość imprezowiczów była o około połowę mniejsza niż w 2015 roku. Czy miały na to wpływ obawy o bezpieczeństwo czy może po prostu pogoda – bo ta nie dopisała – trudno na ten moment powiedzieć. Wielu musiało zrezygnować z typowych dla Oktoberfestu rekwizytów – kapelusza i wianka z kwiatów. Dirndle i skórzane spodnie można było podziwiać spod peleryn przeciwdeszczowych – na szczęście w przeważającej części przezroczystych. Choć goście nie byli zadowoleni z takiego stanu rzeczy, co przedłożyło się na znacznie mniejsze zainteresowanie słynnym pochodem ulicami miasta, policja nie mogła wymarzyć sobie lepszej pogody.
O tym jak bardzo organizatorzy wzięli sobie do serca kwestię bezpieczeństwa świadczyło samo rozpoczęcie. Zamiast niespodziewanego wystrzału z armat, to zostało uprzednio zapowiedziane przez głośniki, aby przypadkiem nie wywołało fali paniki u nowicjuszy.
Rzeczniczka Claudia Künzel poinformowała, że wszystko przebiegło bez większych zakłóceń – co powinno oczywiście cieszyć.
Źródło: Süddeutsche Zeitung