Pieniądze może i nie są najważniejsze, jednak to wokół nich kręci się świat. Pracując za granicą, chcesz wspomóc swoją rodzinę, sprawić jej radość lub po prostu podzielić się swoim sukcesem. Obojętnie z jakich pobudek przesyłasz pieniądze, wiąże się to z czasem, nierzadko zdenerwowaniem i kosztami. Okazuje się jednak, że wcale nie musi tak być.
Przelewy dla każdego
Działająca od sześciu lat na rynku firma TransferGo przekonała do siebie klientów z 47 krajów, umożliwiając szybkie i tanie przelewy z zagranicy. Prosta obsługa, przejrzyste działanie i wysokie kompetencje przedsiębiorstwa sprawiły, że wiele osób zapomniało, czym są wizyty w banku celem przesłania pieniędzy do najbliższych lub wyprawy do kraju z gotówką w kieszeni. W październiku TransferGo ogłosiło jeszcze lepszą wiadomość – zupełnie darmowe przelewy zagraniczne, stając się tym samym pierwszym fintechem w Europie oferującym taką usługę.
„Dzisiejsze społeczeństwo jest w coraz większym stopniu zglobalizowane, więc klienci powinni mieć możliwość wysyłania pieniędzy rodzinie i przyjaciołom za granicę bez ponoszenia żadnych kosztów – dokładnie tak samo jak w kraju. Nasza innowacja eliminuje najistotniejsze bariery dla naszych klientów, czyli opłaty pobierane obecnie przez podmioty o ugruntowanej pozycji na rynku,” tłumaczy Daumantas Dvilinskas, założyciel i CEO TransferGo. „Wierzymy, że rezygnacja ze skomplikowanych opłat, które często mogą być trudne do zrozumienia, to krok we właściwym kierunku. Chcemy, aby nasi klienci wiedzieli, że świadczymy usługi wolne od opłat transakcyjnych czy marży na kursach walutowych”. Firma zapowiedziała już, że nie będzie pobierała żadnych opłat, a przekazywane kwoty zostaną przeliczone po rzeczywistym kursie walutowym. Jeżeli jednak klientom zależy na czasie, mogą skorzystać z płatnych przelewów – wtedy pieniądze dotrą do adresata w zależności od opcji tego samego dnia, nazajutrz lub nawet w przeciągu 30 minut. Darmowy przelew jest porównywalny pod względem czasu oczekiwania na dotarcie pieniędzy do usług oferowanych przez tradycyjne banki. Różnica tkwi tylko w opłatach i wygodzie.
Bezpieczeństwo, budzące zaufanie
Chcąc przekazać pieniądze swoim bliskim, wiele osób decyduje się na usługi banków, które uchodzą za najbardziej godne zaufania. Korzystamy również z pomocy rodziny czy przyjaciół, którzy dostarczają gotówkę osobiście. Bywa, że decyzja pada na przesyłkę pocztową – co może skończyć się różnie. Co by nie powiedzieć o przelewach internetowych, te są jak najbardziej bezpiecznie. TransferGo jednak zaznacza: „Pamiętajmy, że tylko pod warunkiem, że korzystamy z usług zweryfikowanych operatorów”, do których firma należy. Tym samym gwarantowane bezpieczeństwo uzyskało ten sam poziom, co banków.
Branża dla dużych graczy
Firma TransferGo jest obecnie jedną z bardziej rozpoznawalnych usługodawców w branży finansowej. Wygodę i bezpieczeństwo, a przede wszystkim zaufanie klientów, potwierdza ocena „Excellent” na platformie TrustPilot, co stanowi spore osiągnięcie. Kolejnym jest nominacja do nagrody „Najszybciej rozwijającego się startupu roku” na TechCrunch Europa Awards 2018 oraz miejsce na liście „Top 100 New Europe 2017” Financial Timesa. Obecnie firma działa w 47 krajach, w tym także w Polsce, obsługując 700 000 klientów – a co miesiąc przybywa ich około 30 000. Suma przekazów przekroczyła już miliard dolarów, a ponad 100 specjalistów pracujących w biurach zlokalizowanych w Wilnie, Londynie, Stambule, Warszawie i Berlinie czuwa nad bezpieczeństwem i niezawodnością oferowanych usług.
Z zewnątrz branża usług finansowych wydaje się trudną do podbicia, co potwierdzają też słowa założyciela TransferGo: „Technologie finansowe były i wciąż mogą być branżą, w której możesz być zbyt małym graczem, aby wprowadzać innowacje.” Skąd zatem wziął się pomysł na takie przedsięwzięcie i co umożliwiło ostateczny sukces? Przygoda założyciela TransferGo oraz jego partnera biznesowego zaczęła się od innej działalności, ściśle związanej z eksportem i importem. Nie trudno się domyśleć, że młodzi biznesmeni szybko odczuli wszystkie trudności związane z wykonywaniem płatności na rzecz zagranicznych dostawców. „Wtedy banki były naszym jedynym rozwiązaniem i, o rany, to był naprawdę koszmar. Nie trzeba chyba nawet wspominać o tym, że koszty były do 15 razy wyższe niż obecnie, rozliczenia trwały do siedmiu dni, ale najważniejsze było ogólne poczucie, że zadowolenie klienta nie jest tak naprawdę czymś, co leży w sferze zainteresowań głównych banków brytyjskich”, wspomina Dvilinskas. „Pewnego dnia jednemu z największych banków w Wielkiej Brytanii udało się wysłać nasze pieniądze nie tylko do złego kraju, ale również w nieprawidłowej walucie, co było równoznaczne z utratą całego łańcucha dostaw od naszych partnerów. Dostaliśmy karę umowną, a nasza wiarygodność została poważnie zachwiana.” Dalsze perypetie z bankami skończyły się klęską przedsiębiorstwa. Jednak w tym przypadku powiedzenie „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” wydaje się wyjątkowo trafne, bowiem w ten sposób zrodził się pomysł na założenie TransferGo – firmy, która miałaby uchronić przed takimi nieprzyjemnościami innych. Łatwiej jednak powiedzieć, niż zrealizować.
Zezwolenia, licencje i mnóstwo szczęścia
Słuchając opowieści Dvilinskasa, w której ilość niechęci i braku wsparcia ze strony ważnych instytucji wydaje się zatrważająca i zniechęcająca, ostateczne powodzenie projektu wydaje się niemal cudem. „Udało nam się przez to przebrnąć dzięki niesamowitej determinacji i szczęściu. Pierwsze pozwolenie, jakiego potrzebowaliśmy było związane z licencjonowaniem, jego uzyskanie zajęło nam sześć miesięcy, a koszty z tym związane wyniosły blisko 30 000 USD – dopiero wtedy dotarliśmy do punktu, w którym instytucja raczyła w ogóle rozważyć nasz wniosek na poważnie. Jest to całkowicie uzasadnione, że instytucje nadzorujące rynek mają do czynienia z ciężko zarobionymi przez konsumentów pieniędzmi. Jednak zielone światło od takiej instytucji świadczące o tym, że firma działa zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie jest wystarczające. Należy również przekonać do swojego pomysłu na biznes banki w celu uzyskania pozwolenia na utworzenie specjalnego rachunku przeznaczonego do przechowywania pieniędzy swoich klientów, bez którego nie można otrzymać licencji,” tłumaczy Dvilinskas. „Po sześciu miesiącach trwania procedury licencyjnej musieliśmy spędzić kolejne cztery miesiące próbując znaleźć bank, który zechciałby z nami współpracować – 99% z nich stwierdziło, że nic z tego.”
Jednak i tę trudność firma pokonała, uzyskując wyjątkowe pismo od banku, który finalnie zgodził się na współpracę, tylko po to, by po paru miesiącach wysłać firmie kolejne pismo, informujące o zamknięciu wszystkich rachunków po upływie 90 dni. „Ponownie użyto sformułowania ,wbrew zasadom banku’ zamiast wskazania obiektywnych powodów, czy wręcz jakiejkolwiek przyczyny takiego posunięcia. Bank po prostu zrobił to, bo mógł.” Na szczęście właściciele wykorzystali dany im czas na znalezienie nowego banku z pozytywnym skutkiem. Jak się dowiadujemy, w podobnej sytuacji postawiono wiele innych podobnych firm, dając im czasu znacznie mniej, co skończyło się dla nich klęską. „Wydaje się zatem, że różnica między życiem a śmiercią w kategoriach biznesowych w rzeczywistości może wynosić dokładnie 76 dni. Stąpanie po tak cienkim lodzie może być męczące i przygnębiające, ale ostatecznie okazało się, że było to warte wysiłku, ponieważ nasza firma ma znaczący wpływ na życie naszych konsumentów,” podsumowuje właściciel TransferGo.
W służbie ludziom
Firma TransferGo mieści się w branży nowych technologii, które stawiają sobie za cel poprawę jakości życia. W przypadku branży finansowej chodzi o pomoc w dysponowaniu pieniędzmi. „Dzięki nam osoby zatrudnione w Europie mogą zaoszczędzić nawet 90% kosztów związanych z przelewem pieniędzy do swoich bliskich, co jest krokiem w stronę transformacji społeczeństwa – w ten sposób pomagamy uzyskać ludziom standardy typowe dla klasy średniej,” mówi CEO TransferGo, podkreślając jednocześnie, że trudności, jakie napotkała jego firma, wciąż należą do codzienności innych z branży nowych technologii, a w szczególności fintech. Co jednak Dvilinskasa niezmiernie cieszy, to fakt, że mimo trudności, firmy te stawiają na dobre relacje i zadowolenie swoich klientów, co przyczynia się również do zwiększenia zaufania ze strony banków i innych instytucji – a patrząc w szerszych aspektach – do zmian w tradycyjnej bankowości. „Od zawsze życie ludzi zmieniały nie korporacje, a nastawione na sukces, zdeterminowane, małe zespoły. Fintech nie będzie wyjątkiem.”