13 franków – tyle kosztuje opłata za kontrolę celną poczty, którą adresat paczki musi zapłacić, nawet jeżeli okaże się, że wszystko z nią w porządku. Nad regulacją dyskutuje już Rada Kantonów.
Zamawiając produkty z zagranicy – choćby tyko z Anglii, Niemiec, Francji czy Austrii – trzeba pokryć koszty kontroli celnej, które bynajmniej nie są niskie. Przy częstych wysyłkach wydatki rosną, a problem staje się naprawdę dotkliwy. Sytuacja utrudnia życie wielu mieszkańcom Konfederacji od paru lat.
Obecna regulacja pochodzi z 2008 roku, kiedy obowiązek kontroli przypadł poczcie, a nie administracji celnej – stąd też wzięły się dodatkowe koszty dla klienta, ponieważ poczta nie może wystawić rachunku służbie celnej.
Całkiem możliwe, że niebawem regulacja ulegnie zmianie. Członek Rany Kantonów z Obwalden, Erich Ettlin, zaproponował, by za kontrolę celną nie płacił adresat, lecz państwo, ponieważ, jak argumentuje, „za kontrolę celną na przejściu granicznym również nie płaci kontrolowany, lecz właśnie państwo”. Tymczasem Rada Narodu zmieniła jego żądanie, chcąc wliczyć sporne 13 franków w koszty spedycji, co z kolei obciąży finansowo wszystkich klientów poczty bez wyjątku.
Tak źle i tak niedobrze – wszystko zależy od wyników ostatecznej debaty na temat wniosku.
Źrodło: srf.ch