Szukaj
Close this search box.
  • Polski
  • Українська

Jak firmy pozbywają się niechcianych pracowników

Fałszywi pracownicy są zatrudniani w przedsiębiorstwach, zdobywają zaufanie tych bardziej doświadczonych, a później znajdują powód do ich zwolnienia. To nie opis filmu a scena z życia wzięta!

Przed kilkoma dniami na łamach Süddeutsche Zeitung zamieszczono artykuł traktujący o historii pewnego detektywa. Przez wszystkie lata grał różne role i zrozumiał, że kłamstwo jest bardzo skomplikowaną sprawą. „Fałszywa tożsamość musi zostać dokładnie przygotowana, każde kłamstwo staje się wiarygodne dzięki detalom” czytamy w artykule, którego autor cytuje bohatera tej historii.

W styczniu 2012 roku mężczyzna zatrudnił się w ośrodku dla osób w podeszłym wieku, do swojej roli przygotował się poprzez oglądanie filmów na Youtubie o opiece nad osobami starszymi. Z końcem stycznia pracował już na nocnej zmianie z innymi pracownikami. Nocą, gdy zbliżała się przerwa, położył na stole butelki szampana i tequili wraz ze szklankami dla wszystkich pracowników. Zrobił to pomimo zakazu spożywania alkoholu w pracy.

Nagle do pokoju weszła dyrektorka zakładu, kontrola w środku nocy. Kobieta pytała o to, co robi tam tequila. Złapała pewną pracownicę z alkoholem w ręce. Fałszywego pracownika wysłała do domu, a kobietę zaprosiła na rozmowę następnego dnia. Padła ona ofiarą pułapki detektywa, który pracował na zlecenie jej pracodawcy. Sztuczka miała na celu uzyskanie powodu zwolnienia tejże pracownicy, lub przynajmniej wydalenia jej z rady zakładowej.

Takie zlecenia były dawniej codziennością detektywa, który ciągle znajdował nowych zleceniodawców. Przykładowo jako stażysta wykorzystując zaufanie współpracowników, by móc ich szpiegować. Zbierał materiał, który w najlepszym przypadku miał do czynienia seksem, narkotykami lub przemocą, śledził wybrane osoby za pomocą nadajnika przyczepionego do samochodu, konstruował pułapki lub po prostu wymyślał zarzuty, by szefowie mieli powód do pozbycia się niechcianego pracownika. 

Tę działalność detektyw już dawno zakończył, teraz żałuje swoich czynów i chciałby podzielić się swoimi przeżyciami z opinią publiczną. Na takie akcje jak w domu starców nie wpadał jednak sam, pomysły powstawały podczas spotkań z kierownictwem przedsiębiorstw i szefem biura detektywistycznego. Wtedy poznał także adwokata od prawa pracy. Ten reprezentował tylko pracodawców i specjalizował się w zwalnianiu tych, których zwolnić się nie dało – pisze SZ.

Wśród rad zakładowych i związków zawodowych przysporzył sobie wielu wrogów, ci nazywali go „wykidajłem” lub „brutalnym mordercą rad zakładowych”. Z ich perspektywy adwokat rzucał się w oczy nie dzięki jurystycznej wiedzy, a raczej przez skłonność do nękania innych. Gdy zarzuca się mu owe działania, ten zapewnia, że działał zgodnie z prawem a ostatnie słowo miał i tak nie on, lecz sędzia sądu pracy.

Teraz detektyw wyznaje całą prawdę, jest to pierwsza osoba, która pracowała przy tych samych sprawach co wsponiany prawnik. Często mieli tego samego zleceniodawcę. Detektyw, który nie chciałby ukazywać swojej tożsamości, szpiegował pracowników, by znaleźć powody ich zwolnienia, a adwokat przygotowywał z materiałów przez niego dostarczonych pismo procesowe.

Dokumenty, które uzyskała Süddeutsche Zeitung przedstawiają, współpracę detektywa i adwokata przynajmniej w dwóch przypadkach, w których zarzuty przeciwko radom zakładowym zostały wyssane z palca lub znacząco wyolbrzymione. Zdaniem detektywa prawnik miał wiedzieć o wszystkich sztuczkach. Temu adwokat zaprzecza, pozostaje jednak podejrzenie, że niespotykane metody detektywa przynosiły mu niemały profit. Dokumenty przedstawiają przykładowo, że miał  on do czynienia ze sprawą wcześniej wymienionego domu starców. Po nocy z alkoholem w roli głównej, dyrektorka zakładu wysłała mu liczne email’e z przeróżnymi detalami dotyczącymi tego przypadku. Według detektywa adwokat miał brać udział w spotkaniu poprzedzającym akcję. W takich dyskusjach zdanie prawnika liczyło się szczególnie, ponieważ tylko on wiedział jakie dowody będą przydatne przed sądem, a jakie nie. Ten oskarżeń tych nie komentuje, jego adwokat twierdzi jednak, że jego klient nigdy świadomie nie pracował przy bezprawnie prowokowanych i częściowo opierających się na fałszywych faktach, zwolnieniach.

Źródło: sueddeutsche.de

Udostępnij:
0 0 votes
Oceń artykuł
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Czy wobec trwającej epidemii niemiecki Finanzamt zmienił terminy dotyczące rozliczenia podatku z Niemiec? Na to i inne pytania związane z podatkami w Niemczech odpowiada Piotr Wietrzykowski z firmy Intertax24.

Czy do złożenia wniosku o Kindergeld jest potrzebny niemiecki numer PESEL? Dlaczego niektóre dokumenty dołączane

Przy okazji pytania nadesłanego przez Pana Adriana wyjaśniamy różnicę między niemieckim Steuernummer oraz Identifikationsnummer, radzimy

Zobacz również

Porady

© 2023 Digital Monsters Sp. z.o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Korzystanie z portalu oznacza akceptację regulaminu.
Portal Punkt.media nie ponosi odpowiedzialności za wszelkiego rodzaju treści publikowane przez użytkowników.
Strona korzysta z cookies – możesz zmienić warunki przechowywania cookies w przeglądarce.

Zobacz jeszcze to!