Będąc osobą aktywną zawodowo w zamian za naszą pracę oczekujemy terminowo wypłacanego wynagrodzenia, co jest obowiązkiem naszego pracodawcy. Co jednak, gdy ten z tego obowiązku się nie wywiązuje w terminie? Faktem jest, że brak zastrzyku gotówki niesie za sobą daleko idące skutki. Lodówka świeci pustkami a debet na koncie rośnie. Na szczęście niesfornego przełożonego można pociągnąć do odpowiedzialności.
Zasadniczo w przypadku opóźnień związanych z wypłatą wynagrodzenia lub jego niepełną wysokością możemy żądać od naszego szefa dodatkowych 40 euro na pokrycie kosztów związanych z jego niegospodarnością. Co ciekawe, kosztów tych nie trzeba dokumentować.
Jeśli straty z tytułu nieterminowego wypłacenia pensji przekraczają wyżej wspomnianą sumę, kwota jaka nam się należy automatycznie rośnie. Wtedy jednak należy przedłożyć potwierdzenia poniesionych kosztów czy strat np. oprocentowania debetu na koncie.
Z drugiej strony przy opóźnieniach związanych z brakiem pieniędzy na koncie, samemu możemy domagać się tzw. odsetek za zwłokę czyli Verzugszinsen, w wysokości 5% powyżej podstawowej stopy oprocentowania.
Warto pamiętać, że odszkodowanie nie będzie wypłacone nam automatycznie. Należy się o nie upomnieć u pracodawcy, najlepiej drogą pisemną.
Jeśli stan konta pozostaje niezmienny, mimo, że zwykle o danym czasie można się było spodziewać wypłaty, nie należy od razu wpadać w panikę albo działać pochopnie. Nie jest to dobrze przyjmowane. Czasem powodem opóźnienia jest błędnie wpisany numer konta czy święto. Gdy jednak miną 3 dni robocze od terminu wypłaty wynagrodzenia powinniśmy porozmawiać z szefem.
Jeśli jednak pracodawca podał konkretny termin a pieniędzy nadal próżno szukać na koncie należy go pisemnie upomnieć. Upomnienie nie ma mocy prawnej ale jeśli sprawa ostatecznie trafi do sądu, na pewno będzie argumentem przemawiającym na naszą korzyść.
Pracodawca może poprosić nas także o odroczenie wypłaty. Wtedy nie można mówić o opóźnieniu z jego strony a my tracimy prawo do naszych roszczeń.