Sytuacja wygląda szczególnie źle w branży fryzjerskiej, gdzie jedna z praktykantek przeżyła prawdziwy horror. W trakcie pierwszego roku kształcenia niejednokrotnie wracała do domu z płaczem. Kto myśli, że z czasem było lepiej – grubo się myli. Krótko przed egzaminem czeladniczym ciągle traktuje się ją jak tanią siłę roboczą. W pracy nie może też ćwiczyć na modelach, których musi zapraszać wieczorem do domu, a za nożyczki czy farbę do włosów musi płacić z własnej kieszeni. Co więcej, za swoją pracę otrzymuje 300 euro miesięcznie, co w porównaniu do zarobków w innych miastach Niemiec wcale nie jest mało. Na wschodzie kraju praktykanci mają się jeszcze gorzej. Podczas gdy średni zarobek uczących się wynosi tam 269 euro, na Zachodzie młodzi otrzymują 494 euro. Najmniej zarabiają praktykanci mieszkający w Saksonii – Anhalt, gdzie dostają jedynie 153 euro miesięcznie.
Problem złego traktowania praktykantów nie dotyczy jednak tylko branży fryzjerskiej. Autorzy programu „Report Mainz” dotarli do uczniów szkół hotelarskich, którzy często pracują po 10 godzin bez jakiekolwiek przerwy. Do młodych nie podchodzi się jak do praktykantów, a raczej jak do zapełniaczy planu dyżurów. O jakimkolwiek wprowadzeniu do obowiązków na danym stanowisku nie ma nawet mowy.
Źródło: focus.de