Po długim oczekiwaniu restauracje w Szwajcarii znów mogły otworzyć swoje drzwi dla klientów. Jednak wśród całej tej radości jest też pewien haczyk. W niektórych restauracjach do rachunku doliczany jest specjalny dodatek z powodu koronawirusa w wysokości dwóch franków na środki do dezynfekcji. Kryzys mocno uderzył w właścicieli restauracji, jednak dzięki wprowadzeniu dopłaty na środki higieniczne nie będą zmuszone do podnoszenia cen posiłków i napojów. W restauracji Yen’s w Zurychu zarówno na stołach, jak i stronie internetowej widnieje informacja o dodatku, który klienci muszą zapłacić.
Stefan Meierhans z Urzędu Kontroli Cen informuje, że owe dopłaty co prawda są legalne, jednak niezbyt cieszą klientów. Właściciel jest również zobowiązany, aby wykazać tę dopłatę w odpowiedni sposób. Klientów należy wcześniej poinformować o dodatkowych kosztach, a nie dopiero w momencie wystawienia rachunku. W takim przypadku mają prawo do odmowy zapłacenia opłaty. Restauracje ryzykują tymi dopłatami, że gość zrezygnuje z napiwku, który pierwotnie mógł być wyższy. Istnieje również prawdopodobieństwo, że właściciele będą próbowali ukryć podwyższone ceny. Jednak klienci szybko zauważą, jeśli np. cena ich ulubionego dania wzrośnie.
Każda restauracja jest odpowiedzialna za swoje ceny. Jeśli właściciel musi zainwestować dużo pieniędzy w środki dezynfekujące i materiały ochronne, musi również dopasować swoje kalkulacje. Z badań wynika jednak, że zdecydowana większość przedsiębiorstw gastronomicznych sama ponosi dodatkowe koszty, choć ponoszą one straty przy obecnych ograniczeniach. Według badania, około 87% restauracji nie zmieniło swoich cen, a około 8% je podniosło.
Źródło: 20min