„Musimy postawić na elastyczność. Godziny pracy nie mogą być takie sztywne“, twierdzi przewodniczący związku pracodawców Gesamtmetall, Rainer Dulger. Jego zdaniem, pracownik powinien mieć możliwość skończenia pracy po południu, aby odebrać dziecko, spokojnie położyć je wieczorem spać i później przysiąść jeszcze na godzinę czy dwie do pracy.
Minister Pracy Andrea Nahles (SPD) przedstawiła pod koniec listopada projekt ustawy, który wprowadzałby więcej elastyczności. W ciągu dwuletniego okresu próbnego pracodawcy i związki zawodowe będą mogły skorzystać z większej wolności, ustalając nowe zasady. Dolger jest zachwycony, że Nahles postanowiła do tego stopnia zaufać pracodawcom. Całkiem możliwe, że wiele przedsiębiorstw określi po prostu ilość godzin pracy tygodniowo. Minister zaznaczyła jednak, że nie odwołuje maksymalnego dozwolonego czasu pracy oraz przerw.
Przewodniczący Gesamtmetall zwraca również uwagę na fakt, że branża metalurgiczna skorzysta z uzyskanej wolności w inny sposób niż na przykład zrobił to koncern Deutsche Bahn, uzgadniając w zbiorowym układzie pracy, że pracownik może skorzystać z dodatkowych sześciu dni urlopu jeżeli zrezygnuje z podwyżki pensji, oraz pójść raz w tygodniu o godzinę wcześniej do domu. Zdaniem Dolgera takie rozwiązanie nie sprawdzi się, ponieważ zakłady potrzebują wszystkich pracowników, gdyż istnieje mniej możliwości zastępstwa. Przedsiębiorcy ustalą najprawdopodobniej godziny, w których będzie musiała być obecna cała załoga – „inaczej ucierpi na tym komunikacja wewnątrzzakładowa”.
Dolger zwraca również uwagę na fakt, że pracownicy branży kolejowej cieszą się wyjątkowo krótkim czasem pracy – 35 godzin tygodniowo i 30 dni urlopu – co jest nie do pomyślenia w branży metalurgicznej.
Źródło: Spiegel