Polski „Walter White” wydaje się trochę oderwany od tego świata – pozornie jest nieśmiały, ma inne wyobrażenie o tym, co jest dobre, a co złe i nie dostrzega wagi swojego grzechu.
„Sam byłem uzależniony od dwóch lat i chciałem zarobić trochę pieniędzy na spłatę długów”, powiedział duchowny austriackiej prasie. “Nie jestem grzesznikiem, bo nie naruszyłem żadnego z dziesięciu przykazań”, mówi.
Świadek chciał wykonać prace elektryczne
Dotąd nie było wiadomo, jak właściwie służby trafiły na trop dilera. To nie stale otwarte okna, czy „drażliwy zapach”, który z pewnością nie był kadzidłem, ujawniły kapłana i jego dwóch wspólników. Dopiero gdy świadek z parafii wszedł do domu 23 lipca za pomocą centralnego klucza, aby przeprowadzić prace elektryczne, prawda wyszła na jaw.
„W salonie zobaczyłem sprzęt, mam na myśli szklane kolby, statywy, puste i pełne kanistry z chemikaliami, które są zwykle używane w laboratoriach. Potem zobaczyłem kartkę z przepisem na 1000 gramów metamfetaminy”, wyjaśnił urzędnikowi członek rady parafialnej.
Na pokrytych folią stołach leżały rękawice kwasoodporne i różne pojemniki „Od razu podejrzewałem, że jest to nielegalne laboratorium narkotykowe, dlatego powiadomiłem policję”, powiedział świadek.
Rodzina wspiera księdza
Teraz kapłan przebywa w areszcie. Podejrzany mimo wszystko cierpi, ale rodzina go podtrzymuje na duchu. Zarówno jego siostra, jak i brat przyjechali z zagranicy, aby mu pomóc.
Źródło: heute, krone