Politycy oraz niemieckie koncerny samochodowe osiągnęli porozumienie w myśl którego do końca 2018 roku, samochody z silnikiem diesla spełniające normy euro 5 i 6 a produkowane przez BMW, Daimlera, Opla i VW jeśli zajdzie taka potrzeba będą wyposażane w oprogramowanie redukujące emisję spalin.

W sumie chodzi o dostosowanie ponad 5 milionów samochodów do norm ekologicznych. Porozumienie nie dotyczy starszych aut, które mieszczą się w normie euro 4 lub niższej a także wszystkich marek zza granicy. Co ciekawe eksperci w miażdżącej większości wątpią w to, że przy pomocy oprogramowania uda się obniżyć emisję spalin o obiecane 25-30%.

Szczyt w Berlinie śledzono także z powodu kontrowersyjnego wyroku, który zakłada możliwość objęcia miasta zakazem wjazdu dla samochodów z silnikiem diesla. W tej kwestii nic się nie zmienia, wyrok nadal obowiązuje a aktualizacja oprogramowania została uznana za niewystarczającą.

Kwestią frapującą wielu kierowców, jest oczywiście to, kto za to wszystko zapłaci. W myśl porozumienia za aktualizację oprogramowania, która kosztuje 150 euro od samochodu, zapłaci niemiecki przemysł samochodowy. Co ciekawe, producenci nie zgodzili się na finansowanie dodatkowych zabiegów takich jak montaż dodatkowych systemów oczyszczania spalin jak np. AdBlue (koszt to nawet 1.500 euro od samochodu).

Czy na postanowieniach z Berlina można zyskać? Być może tak. A to za sprawą tzw. premii za wymianę. Kto więc zamieni swój stary samochód na nowy od tego samego producenta otrzyma finansowy bonus. Ford chce dać swoim klientom 2.000 euro a BMW do 2.000 euro. Toyota i Daimler również mówią o zachętach finansowych jednak na razie nie wiadomo w jakiej wysokości. Warto jednak pamiętać, że sprawa dotyczy samochodów spełniających normę Euro 4 i niższych.

Co ciekawe formę porozumienia krytykują organizacja na rzecz ochrony środowiska nazywając je “zgniłym kompromisem”.