Neuchâtel, Jura i Genewa już wprowadziły wynagrodzenie minimalne. W Tessynie ma to niedługo nastąpić, a Bazylea-Miasto jest pierwszym niemieckojęzycznym kantonem, który zdecydował się na taki ruch. Zdaniem związków zawodowych – najwyższy czas. Niektóre przedsiębiorstwa boją się jednak ustawowej stawki minimalnej.
Na zmianie skorzystają szczególnie dostawcy jedzenia. Branża rozwija się coraz szybciej. Kryzys wywołany pandemią koronawirusa wymusił na lokalach gastronomicznych korzystanie z usług dostawców, by móc dalej funkcjonować. Wprowadzenie wynagrodzenia minimalnego dla osób pracujących w tym zawodzie, znacząco poprawiłoby więc sytuację finansową wielu osób.
Jedną z większych firm zajmujących się dostawami posiłków jest Uber eats. Poza Genewą, gdzie przedsiębiorstwo zostało zmuszone do zatrudnienia swoich kurierów, Uber eats jedynie pośredniczy w znalezieniu zlecenia. Firma poinformowała, że kurierzy zarabiają średnio 21 CHF/h. Jednak według programu Kassensturz stawka w rzeczywistości wynosi ledwo 10 CHF/h.
Z kolei Eat.ch nie ma obaw przed wprowadzeniem ustawowego wynagrodzenia minimalnego dla dostawców jedzenia. Stawki w firmie są bowiem wyższe niż żądana pensja minimalna, a firma zatrudnia swoich pracowników bezpośrednio, a nie jest jedynie pośrednikiem. Eat.ch ciągle pracuje nad rozwinięciem swojej infrastruktury. Pracownicy otrzymują do dyspozycji nie tylko pojazdy do dostarczania posiłków, lecz także środki do dezynfekcji.
Podobnie sytuacja wyglądała w szwajcarskim startupie Smood. Firma wypłaca w Genewie, gdzie obowiązuje stawka minimalna, odpowiednie kwoty. Jeśli podobna regulacja zostanie wprowadzona także w innych kantonach, firma będzie się do niej stosować.
Źródło: 20min.ch