DKV, wchodząca w skład Ergo-Gruppe i zarazem siostrzana firma Munich Re, jest drugą co do wielkości prywatną kasą chorych w Niemcyech. Podniesienie wysokości składek o 59 procent dotknęło 815 000 ubezpieczonych. Ceny rosną średnio o 7,8 procent. W przypadku najpopularniejszej polisy BM4 podwyżki wyniosły 29 procent.

Mimo to ceny BM4 mieszczą się w granicach normy, informuje rzeczniczka. „Średnia składka wynosi 433 euro, czyli wciąż poniżej wartości najdroższej składki na państwowe ubezpieczone zdrowotne, które wynosi 665 euro miesięcznie.” Tyle wynosiłaby składka każdego, kto ubezpieczałby się dobrowolnie w państwowych kasach chorych, takich jak AOK, DAK czy Techniker Mitglied. Tam jednak do ubezpieczenia wliczają się członkowie rodziny, w prywatnym – nie.

„Głównym powodem podwyżek są rosnące koszty leczenia“, tłumaczy DKV. Jednak wzrost cen świadczeń o 7,8 procent to wiele w porównaniu z konkurencją, która z początkiem 2016 podniosła składki o średnio 4,1 procent. Wszystkie prywatne kasy chorych cierpię z powodu niskiego oprocentowania.

Okazuje się, że DKV walczy również z własnymi demonami. „W 2014 roku przedsiębiorstwo osiągnęło oprocentowanie netto swoich lokat kapitałowych w wysokości 3,6 procent, podczas gdy średnia wynosiła 3,9 procent”, mówi Abulkadir Cebi, ekspert ds. kas chorych agencji Assekurata. DKV zainwestowała pieniądze swoich klientów gorzej niż inni. Również pod innymi względami DKV wychodzi gorzej od konkurencji.

Niskie zyski z kapitału odbijają się na wysokości składek. W przypadku prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego klienci oszczędzają w młodych latach, kiedy z reguły chorują mniej. Suma jest tak duża, że powinna wystarczyć na większe potrzeby w późniejszych latach życia.

„DKV nie będzie jedynym przypadkiem“, przestrzegają eksperci. „Inne przedsiębiorstwa również zmagają się z problemami.” Z obserwacji ubiegłych lat wynika, że wzrost cen składek na ubezpieczenie prywatne może nastąpić znienacka i zaskoczyć swoją wysokością.

Powodów należy doszukiwać się w systemie. Spółki mogą i muszą dopasowywać swoje ceny, jeżeli koszty leczenia wzrastają o co najmniej 10 procent, choć czasem wystarczy tylko 5 procent.  

Źródło: Süddeutsche Zeitung